4 czerwca 1989 r. miały wjechać rosyjskie czołgi, a teraz trzeba się cieszyć wolnością.
Noc zdrady, czyli 4 czerwca 1992 r., w świadomości obecnego prezydenta nie istnieje, a w ogóle teraz jest „fajnie". Ci, którzy uważają inaczej, powinni się nauczyć pozytywnego myślenia. Tak w dużym skrócie można przedstawić treść przemówień Bronisława Komorowskiego. Płynącej z telewizorów nijakiej papki nawet nie można porównać z porywającymi wystąpieniami śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wystarczy przypomnieć jego słowa z 4 czerwca 2009 r., kiedy porównywał Solidarność do powstania narodowego, które przyczyniło się do upadku sowieckiego imperium. Prezydent Kaczyński o 4 czerwca 1992 r. mówił wprost, że był to zamach stanu, który miał na celu zatrzymanie budowy niepodległego państwa oraz powstrzymanie lustracji i dekomunizacji.
Bronisław Komorowski po raz kolejny pokazał, że jest miłym starszym panem, który niewiele rozumie z otaczającej go rzeczywistości lub tak udaje. Bawią go czekoladowe ptaki, różowe baloniki i cukrowa wata. Jak więc oczekiwać od niego chwytających za serce przemówień, wewnętrznego ognia, który ogarnie słuchaczy? Nie można przecież wymagać rzeczy niemożliwych.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania