Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Gorliwość pierwszych apostołów

Nowego papieża czeka wiele trudnych zadań, wśród których znajduje się także oczyszczenie Kościoła z wpływów lobby homoseksualnego.

Nowego papieża czeka wiele trudnych zadań, wśród których znajduje się także oczyszczenie Kościoła z wpływów lobby homoseksualnego.

Jedną z pierwszych decyzji papieża Benedykta XVI, podjętych już w sierpniu 2005 r., czyli w cztery zaledwie miesiące po wyborze, był zakaz przyjmowania do seminariów duchownych osób o skłonnościach homoseksualnych. Oczywiście od razu przetoczyła się fala krytyki, także w obrębie samego Kościoła. Papież pozostał jednak nieugięty. Co więcej, w 2008 r. jeszcze bardziej zaostrzył ten zakaz poprzez dokument pt. „Psychologia i wychowanie”, wydany przez Kongregację Wychowania Katolickiego. Postąpił tak, bo Pismo Święte radykalnie potępia homoseksualizm. Podobnie postępowali pierwsi apostołowie, w tym zwłaszcza św. Paweł. Tak samo czyni wiele innych religii. Jeśli Pismo Święte tak zdecydowanie potępia homoseksualizm, to jak można dopuszczać tego rodzaju osoby do święceń kapłańskich?

Do tej pory jednak praktyka Kościoła, także w Polsce, czasami była inna. Dopuszczono do święceń kapłańskich osoby o skłonnościach homoseksualnych, jeśli zdecydują się żyć w czystości, czyli będą tzw. gejami niepraktykującymi. Jeszcze nie tak dawno, gdy pisałem książkę „Księża wobec bezpieki”, jeden z moich przełożonych przekonywał mnie usilnie, że same skłonności to w wypadku duchownego nic zdrożnego. Nawiasem mówiąc, dopiero później zrozumiałem, że zawzięty sprzeciw przeciwko lustracji, nie tylko w Kościele, ale i w innych środowiskach (np. polityków, dziennikarzy), wynika z lęku przed ujawnieniem nie tyle samej współpracy z SB, ile powodów, dla których podejmowano ową współpracę. Geje byli bowiem łatwym łupem dla esbeków, którzy werbowali ich za pomocą tzw. kompr-materiałow, czyli materiałów kompromitujących (donosy innych gejów). Co więcej, taki zwerbowany człowiek chodził – jak to sami esbecy określali – „na smyczy” i ze strachu przed zdemaskowaniem wiernie im służył.

W swojej książce nie napisałem ani słowa na temat konkretnych osób. Jednak dobrze wiedziano, do jakich materiałów mam dostęp. Jeżeli więc dochodziło do zaciętych ataków personalnych (vide: wypowiedzi abp. Józefa Życińskiego czy niektórych krakowskich kurialistów), to u ich podłoża było wyżej opisane zjawisko. Szczególnie można było to zauważyć po wydaniu innych książek, w których lobby homoseksualne w Kościele opisałem wprost, choć też bez nazwisk. Wystarczy sięgnąć po artykuły niektórych publicystów, uważających się za katolickich, którzy na łamach „Gazety Wyborczej” czy „Rzeczpospolitej” przeprowadzali ataki personalne z bolszewicką wręcz zajadłością. Podobnych ataków doświadczył ks. dr hab. Dariusz Oko za swoją krytykę homoherezji. Najbardziej wściekle, w sposób niegodny kapłana, atakował go o. Jacek Prusak, jezuita z „Tygodnika Powszechnego”. Czynił to za pełnym przyzwoleniem swoich władz zakonnych, które zamiast uderzyć się w piersi, jeszcze napisały skargę na ks. Oko do ks. kard. Stanisława Dziwisza. A za co ksiądz profesor miał przepraszać pyszny i dumny zakon? Za słowa prawdy o zgniliźnie, która wdarła się w zakonne szeregi? Inna sprawa, że o. Prusak, wysłany teraz aż do Meksyku, ma godnego siebie naśladowcę w osobie b. rzecznika abp. Życińskiego, ks. Mieczysława Puzewicza, który na swoim blogu w tych dniach napisał panegiryk na cześć „braci gejów”.

W tym kontekście nie dziwią ostatnie ataki na kard. Petera Turksona z Ghany, który stwierdził wprost, że za zło w Kościele odpowiedzialni są księża geje. Jest on teraz za to odsądzany od czci i wiary, choć powiedział to samo, co mówił Benedykt XVI. Poza tym, kiedy jak kiedy, ale właśnie przed konklawe potencjalni kandydaci powinni jasno i odważnie wygłaszać swoje poglądy w sprawach, które dręczą Kościół od dziesiątków lat. Z czego bowiem w wielu wypadkach rodzi się pedofilia oraz efebofilia (skłonność do dojrzewających chłopców), jak nie z homoseksualizmu? Jak to się działo, że pod papieskim bokiem mogły działać takie szumowiny jak Meksykanin Marcial Degollado, założyciel Legionu Chrystusa, a zarazem gwałciciel i deprawator nieletnich? Kto go w Watykanie krył i kogo on sowicie opłacał za to krycie? To są pytania, przed którymi Stolica Piotrowa nie ucieknie. Módlmy się więc o to, aby na niej zasiadł ktoś na miarę Benedykta XVI i kard. Petera Turksona, gorliwych naśladowców Apostołów.

 



Źródło: Gazeta Polska

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski