Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Węglarczyk chciał zabłysnąć, a znowu się skompromitował. Żart wziął za dobrą monetę [ZDJĘCIA]

Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, który zasłynął z tzw. afery hologramowej, kolejny raz udowodnił, że nie potrafi weryfikować informacji. Mianowicie: dał się wkręcić w internetowy żart, po czym - a jakże - od razu zaatakował PiS. Wtórowała mu "analityczka social media monitorująca dezinformację na Twitterze". Internauci pękają ze śmiechu.

youtube.com (screen), twitter.com/bweglarczyk

Wszystko zaczęło się od twitterowego żartu opublikowanego na profilu Prawy Polak i adresowanego m.in. do Węglarczyka. Czytamy tam: 

"Co pani wie o prawdziwym dziennikarstwie? Wspiera pani niemiecką redakcję!" 

Do tego załączono ciąg znaków, który ma przypominać ścieżkę prowadzącą do zdjęcia na komputerze.

"[img]C:UsersBiuroPiSRzeszówDesktopObrazkina_twittera723DowolnyNumerIOpisZdjecia.jpg[/img]"

Uwagę przykuwa sformułowanie w tym linku "Biuro PiS Rzeszów". Każdy, kto ma choć odrobinę wiedzy na temat podstawowych zasad działania portali społecznościowych, od razu zauważy, że jest to zwykły internetowy żart. 

Portal fakenews.pl precyzował, że nie ma technicznej możliwości, aby w tweecie dało się zawrzeć ścieżkę pliku w trakcie ładowania obrazka. 

Jak na ten fake zareagował Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, który według "Gazety Wyborczej" "siedzi z nosem na Twitterze" oraz jest "jednym z najbardziej aktywnych redaktorów" na tym portalu społecznościowym? Ci, którzy znają wcześniejsze "dokonania" pana Węglarczyka, z pewnością się domyślają. 

Reakcja szefa Onetu była następująca: 

"Trolla zawiódł komputer. Po ścieżce zdjęcia widać, że to ktoś z PiS-u w Rzeszowie. Zero zdziwienia" 

- napisał Węglarczyk. 

Wtórowała mu Anna Mierzyńska, która tytułuje się "analityczką socialmedia". Do jej kompetencji należy także rzekomo "monitoring dezinformacji w sieci".

"Jaka piękna katastrofa!!" 

Na zabranie głosu zdecydował się również Krzysztof Gonciarz, internetowy celebryta słynący z lewicowych poglądów. Czy odkrył, że jest to zwykły żart? Niestety, w tym przypadku "cyfrowe kompetencje" również pozostawiają wiele do życzenia. 

 "Duża część tego, co czyta się jako "komentarze w internecie" nie jest pisana przez legitnych użytkowników. Różne są siły tym sterujące, ale technika brudna niezależnie od intencji. Trzeba z tym walczyć edukując, moderując, uzmysławiając ludziom że "głos internautów" nadspodziewanie łatwo w dzisiejszych czasach manipulować. Ale hej, wniosek z tego jest pozytywny - na świecie nie jest tak źle, a ludzie nie są tak głęboko w mroku, jak się czasem wydaje" 

- napisał Gonciarz załączając screen z omawianego posta.

Podsumujmy: na prosty do zweryfikowania fake nabrał się redaktor naczelny największego internetowego polskojęzycznego portalu "informacyjnego", samozwańcza ekspertka od dezinformacji oraz twórca internetowych treści, który próbuje pozycjonować się na intelektualistę.

 

 



Źródło: twitter.com, facebook.com, wyborcza.pl, niezalezna.pl

Mateusz Mol