Gdy niedawno obchodził 100 lat, urodziny wyprawili mu żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. W Powstaniu Warszawskim był snajperem, który likwidował niemieckich „gołębiarzy”, czyli zbrodniarzy strzelających z dachów do ludności cywilnej. Walczył w oddziałach szturmowych, m. in. zdobywając Komendę Policji w Warszawie. W Narodowych Siłach Zbrojnych był dywersantem, wyszkolonym w zakresie podpaleń i wysadzania w powietrze. Generał Jan Podhorski o swoim życiu opowiedział Piotrowi Lisiewiczowi w „Wywiadzie z chuliganem”. FILM do obejrzenia poniżej.
Pseudonim „Zygzak” przybrał, bo chciał być w walce z wrogami Polski jak żmija. - Co ma żmija na grzbiecie? Zygzak. Żmija, dopóki się jej nie ruszy, jest spokojna, lubi się wygrzewać na słońcu. Ale spróbuj ją ruszyć, wtedy jest niebezpieczna - powiedział w Wywiadzie z chuliganem.
Jak wspomina swój udział w Powstaniu Warszawskim? - Brałem udział w walkach o prawą stronę Komendy Policji. W poprzednim ataku zginęło 90 proc. atakujących. W moim plutonie zginęło 30 procent – wspomina.
A potem jako Żołnierz Wyklęty z NSZ dostał wyrok 7 lat i trafił do więzienia we Wronkach. Gdy ubek chciał namówić go do współpracy, bo nie ma sensu iść pod prąd, odpowiedział mu: „Tylko zdechłe ryby płyną z prądem”. O próbach zrobienia z niego konfidenta mówi: - Za 99 razy „nie” niekoniecznie skutkiem była śmierć. Za jedno „tak”, zawsze.
III RP nazywa „wolnością podaną na czerwonej patelni”. Co sądzi o tym, że Gazeta Wyborcza pisze, iż „kibole” nie powinni nosić koszulek z Polską Walczącą, bo piją piwo i mówią brzydkie wyrazy.
- Już ja wiem najlepiej, jakie symbole oni chcieliby widzieć na koszulkach u młodzieży. Chwała tym, którzy czczą naszą flagę i symbol Orła. Przynajmniej reszta widzi, że rośnie nam następne pokolenie
- mówi generał Jan Podhorski. - Jestem dla kibiców pełen uznania i na każde ich wezwanie się stawiam - mówi o swojej współpracy z kibicami Lecha Poznań.