Polski kontrwywiad rozpracował siatkę amatorów tworzoną przez Rosjan, Białorusinów i prorosyjskich Ukraińców, werbowanych na terytorium Polski przez rosyjską agencję szpiegowską GRU, którzy mieli m.in. sabotować dostawy broni na walczącą z Rosją Ukrainę - informuje dziennik "Washington Post", opisując tajne metody działania Rosjan w Polsce. Publikację tę skomentował zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Przypomniał, że w sprawie jest kilkunastu podejrzanych. "Wszyscy oni usłyszeli zarzuty, a potem, zgodnie z decyzją sądów, trafili do tymczasowego aresztu" - dodał.
- Sprawa opisana w "Washington Post" dotyczy dużego, wielowątkowego śledztwa, o którym po raz pierwszy mówiliśmy na początku marca. To wtedy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaczęła serię zatrzymań osób podejrzanych o szpiegowanie na rzecz rosyjskiego wywiadu. Ta sprawa jest przez ABW kontynuowana
– podkreślił Żaryn.
Przypomniał, że w sprawie jest kilkunastu podejrzanych. "Wszyscy oni usłyszeli zarzuty, a potem, zgodnie z decyzją sądów, trafili do tymczasowego aresztu" - dodał.
"Ta sprawa pokazuje, że Rosjanie próbowali założyć i wykorzystywać siatkę szpiegowską przeciwko Polsce. Chcieli za jej pośrednictwem nie tylko zbierać materiały i informacje o tym, jakie działania prowadzi Polska, jakimi dokładnie trasami prowadzi działania na rzecz zaopatrzenia Ukrainy, ale również była to siatka szpiegowska wykorzystywana do działań propagandowych, a także przygotowywała się do aktów dywersji, które miały już fizycznie destabilizować trasy kolejowe"
– ocenił Stanisław Żaryn.
Jak podkreślił, jest to jednoznaczny sygnał, że rosyjski wywiad szuka możliwości działań asymetrycznych przeciwko Polsce, destabilizowania polskiego państwa, już przy pomocy działań fizycznych, związanych chociażby z trasami kolejowymi. "To pokazuje nowe zagrożenia dla Polski, przed którymi stajemy, nowe wyzwania i na pewno śledztwo prowadzone przez ABW musi być kontynuowane, bo widać wyraźnie, że wciąż Agencji udaje się identyfikować nowych współpracowników rosyjskiego wywiadu i na pewno to śledztwo nie może zostać ukończone bez pewności, że Rosja przestanie korzystać z takich współpracowników" - zaznaczył.
- Nie możemy spocząć na laurach, bo Rosjanie wyraźnie szukają możliwości prowadzenia działań wywiadowczych przeciwko Polsce i destabilizowania polskiego państwa bardzo różnymi narzędziami, nie tylko propagandowymi czy związanymi z cyberprzestrzenią, ale również z zagrożeniami fizycznymi dla naszego państwa
– dodał zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.
Piątkowy "Washington Post" informuje, że tajemnicze "ogłoszenia o pracę" zaczęły się pojawiać na rosyjskojęzycznych kanałach na Telegramie na początku 2023 r. Nie mogąc, lub nie chcąc polegać na własnych agentach, Rosja postanowiła zebrać zespół amatorów - przekazali polscy agenci, co potwierdzają ich amerykańscy odpowiednicy.
Początkowo zlecane były niewymagające większych kwalifikacji zadania, takie jak rozpowszechnianie ulotek propagandowych w miejscach publicznych, a zapłata była skromna. W ciągu kolejnych tygodni, rekruci otrzymali zadania zwiadu w polskich portach morskich, rozmieszczenia kamer wzdłuż linii kolejowych i ukrywania urządzeń śledzących w ładunkach wojskowych - przekazali polscy śledczy. W marcu nadeszły nowe rozkazy - wykolejenia pociągów przewożących broń na Ukrainę.
Polski wywiad uważa, że tajemniczym zleceniodawcą był rosyjski Główny Zarząd Wywiadowczy (GRU), a udaremniona operacja stanowiła najpoważniejsze zagrożenie ze strony Rosji na terytorium kraju należącego do NATO od rozpoczęcia przez Moskwę inwazji w lutym ubiegłego roku.
W udzielonych wywiadach, służby podkreślały, że wydaje się, iż rekrutów bardziej motywowały pieniądze niż ideologia. Od czasu rozpracowania siatki, agenci zebrali dowody na to, że Rosja planowała inne operacje w Polsce. Współpracownicy GRU otrzymali zadanie podpalenia oraz zamachu - konkretne cele nie zostały podane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW).
"To zagrożenie zostało wyeliminowane, ale szersze zagrożenie pozostaje"
- przekazał pragnący zachować anonimowość przedstawiciel ABW. Ostrzegł, że rosyjskie służby pozostają aktywne w Polsce.
Spisek w Polsce "odzwierciedla model zlecania na zasadzie outsourcingu od dawna stosowany przez grupy terrorystyczne, w tym Państwo Islamskie, wykorzystujący metody online do rekrutacji agentów i zdalnego kierowania atakami mającymi na celu sianie paniki" - uważa "Washington Post".
Przez Polskę kierowane jest ponad 80 proc. sprzętu wojskowego dostarczanego na Ukrainę, jest to masowy przepływ, który zmienił przebieg wojny, i wobec którego Rosja wydawała się być bezradna - twierdzą polscy i zachodni przedstawiciele wywiadu.
Szczegóły dotyczące wykorzystania przez Rosję popularnej aplikacji Telegram do rekrutacji agentów nie zostały wcześniej ujawnione.