Nie chcemy uczestniczyć w imprezie, na której mogą znaleźć się również prowokatorzy, a organizatorzy Marszu Niepodległości nie są w stanie zapewnić spokojnego przebiegu manifestacji - powiedział w wywiadzie dla tygodnika \"Gazeta Polska\" premier Mateusz Morawiecki.
Premier podkreślił, że rząd prowadził rozmowy z organizatorami Marszu Niepodległości i próbował przekonać, by był to "marsz państwowy; potężna i radosna manifestacja na 100-lecie Niepodległości".
Niestety, środowiska organizujące ten marsz nie zgodziły się, by powiewały na nim wyłącznie biało-czerwone flagi, żeby nie było żadnych transparentów. W związku z taką postawą zrezygnowaliśmy z udziału w tej manifestacji
- powiedział szef rządu w rozmowie z Katarzyną Gójską i Dorotą Kanią.
Morawiecki potwierdził, że był to jedyny powód, dla którego nie weźmie udziału w Marszu Niepodległości.
- Wiemy bowiem, co się działo rok temu – znalazła się grupka osób: przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu, która zepsuła całą uroczystość, cały marsz. Nie chcemy uczestniczyć w imprezie, na której mogą znaleźć się również prowokatorzy, a organizatorzy Marszu Niepodległości nie są w stanie zapewnić spokojnego przebiegu manifestacji, nie są w stanie zagwarantować, że nie dojdzie do żadnych prowokacji - dodał szef rządu.
Premier zaprosił również wszystkich, w tym polityków opozycji, na piknik patriotyczny "Urodziny Niepodległej", który odbędzie się 11 listopada w Warszawie.
Od wczesnego popołudnia do wieczora zapraszamy całe rodziny do radosnego świętowania. Odzyskanie Niepodległości, powrót do państwowości to epokowe wydarzenia i dlatego chcemy, by to świętowanie przebiegło godnie i jednocześnie z uśmiechem na twarzy
- powiedział Morawiecki.