„Wszyscy zorientowani po naszej stronie wiedzą, że Tomek Sakiewicz będzie zawsze po stronie obozu niepodległościowego.
To prawda. >>Gazeta Polska<< jako pierwszy tygodnik prowadziła śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, podważając oficjalną wersję tej tragedii, bo… w kwietniu 2010 roku nie było żadnego innego tygodnika po prawej stronie medialnej barykady. >>Uważam Rze<< powstał w lutym 2011 roku, jeszcze młodszymi tytułami są >>wSieci<< i >>Do Rzeczy<<”.
„Rozumiem to, z tym, że mam zdanie dokładnie przeciwne. Istotą postkomunizmu są przebieranki. Gdy nasz obóz niebezpiecznie rośnie w siłę, ZAWSZE siły systemu starają się w nim stworzyć własną, silną frakcję przebierańców. A przebieraniec nie przestaje być przebierańcem kiedy się przebierze skutecznie. Nie przestaje nim być nawet wtedy, gdy my zaczynamy udawać w imię wyższych racji, że przebieraniec przebierańcem nie jest. Zawsze koniec końców wyjdzie jego natura. Zawsze w STRATEGICZNYM momencie”.
- Wiadomo, tylko sekciarz wierzy, że brzoza nie zgruchotała skrzydła! – komentuje Lisiewicz.Nie sprawdziły się proroctwa tych, którzy szukali w tragedii – mimo wszystko – zaczynów dobra. Mamy jeszcze bardziej nieodpowiedzialne władze i bardziej sekciarską opozycję. Jałowość sporu obrazuje to, co mówi się o samym Smoleńsku. Z jednej strony opowieści o brzozie, która nie powinna zgruchotać skrzydła samolotu (a w tle rozważania, czy Rosjanie dobijali rannych)
„Cóż za polityczny wizjoner!” – kpi Lisiewicz. Z kolei 19 października 2010 r. Skwieciński atakował Antoniego Macierewicza za to, że przez swój radykalizm:Kaczyński abdykował, a co najmniej oscyluje na granicy abdykowania
Oprócz Macierewicza Skwieciński strofował też prof. Biniendę:Utrudnia dotarcie do prawdy tam, gdzie może ona być istotnie skrywana (np. gdy chodzi o zachowanie rosyjskich kontrolerów). Tylko czy prawda o Smoleńsku, niezredukowana do prostackiej wizji propagandowej (>>ląduj, dziadu!<< lub >>zamach Ruskich<<), jest jeszcze komuś potrzebna?
orazOdstręczający był efekt dość żenującej zabawy w kotka i myszkę z wojskową prokuraturą, w którą niestety zaangażował się Binienda
Ujmująca postawa wycofanego naukowca zaczęła ustępować miejsca temperamentnemu polemiście, który w zasadzie przestał ukrywać swoją bardzo zdecydowaną opinię nie tylko na temat przyczyn i przebiegu katastrofy, ale i strony przeciwnej - czyli władz państwowych i komisji Millera.
Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"