Już wtedy stwierdziła, że nie przeprosi Niemca. Okazuje się, że dla sądu nie miało znaczenia jej prawo do obrony. Gdzie są ci, którzy tak bardzo troszczą się o prawa mniejszości? Nie słychać w mediach liberalnych głosów oburzenia na wyrok sądu i wsparcia dla Płażyńskiej, która w związku z tym, że nie przeprosiła Hansa G., może trafić do aresztu. Nie pierwszy raz okazało się, że sądy w naszym kraju nie tylko pozostają na bakier z podstawowymi zasadami logiki, ale absurdalnie rozmywają granice między tym, kto jest pokrzywdzonym, a kto winnym.