Może jeszcze nie są do końca straceni (lub stracone). Zdewastowany przez nich warszawski kościół pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła przeżył już kiedyś, konkretnie w 1944 r., inne uderzenie barbarzyństwa, niemieckich kolegów tych sobotnich wandali. Kolegów „lepszych”, bo często spod znaku dwóch, a nie jednej tylko błyskawicy. Trzeba przyznać, że tamci mieli lepszy sprzęt i byli skuteczniejsi – wysadzili po prostu wybudowany w latach 1883−1886 kościół w powietrze. Po tamtych wandalach udało się świątynię odbudować, ale trwało to długich 12 lat, do 1957 r. Sprzątanie po tych sobotnich potrwa o wiele krócej. Ale przydałoby się, żeby w ich głowach też ktoś posprzątał. Trudno tu niestety o łatwy optymizm, bo uprzątanie dewastacji mentalnych to jednak zadanie znacznie bardziej skomplikowane.