Otóż, po pierwsze, święconka to piękny zwyczaj, ale tylko zwyczaj, jego znaczenie jest niewielkie. Zamartwianie się, że ksiądz nie poświęci jajek, gdy niemożliwe jest dla ogromnej większości uczestnictwo w Triduum, dowodzi, najdelikatniej rzecz ujmując, kompletnego niezrozumienia liturgii i wiary. Po drugie, ten brak to świetna okazja, by przypomnieć, że w chrześcijańskim domu to ojciec i matka mogą błogosławić: dzieci, dom, pokarmy. Rodzice i dzieci są w domu kapłanami, prorokami i królami, sprawują – każdy na swój sposób – posługę. Ojciec i matka są kaznodziejami (poprzez słowo, częściej zaś życie) i liturgami. Po trzecie wreszcie, to niezmiernie mocno uświadamia, że to my jesteśmy Kościołem, że rodzina jest najmniejszym z Kościołów.
Święconka? Będzie, oczywiście, że będzie!
Mam świadomość, że dla wielu Polaków, także tych uważających się za katolików, święcenie jajek to jedna z najważniejszych aktywności religijnych. I właśnie dlatego cieszę się, że pandemia COVID-19 (jeśli zostanie odpowiednio wykorzystana religijnie) stała się świetną okazją do tego, by przypomnieć kilka prawd, które masowość święconki nam przesłania. Jakie to prawdy?