Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Leszek Galarowicz,
15.04.2021 19:26

Od Adriana do afery kablowej

Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. Tak można skomentować sytuację z fake newsem na temat prezydenta rozpowszechnianym w mediach społecznościowych. Nie tylko przeciętni ich odbiorcy, lecz także dziennikarze postanowili zadrwić z Andrzeja Dudy sugestiami, jakoby udawał on, że rozmawia z królem Jordanii przez niepodłączony telefon. W końcu znaleźliby potwierdzenie na karykaturę prezydenta, którą sami wykreowali. Dość szybko wyszło jednak na jaw, kto w istocie nie zgrzeszył inteligencją, gdy dziennikarze ogólnopolskich mediów zostali zdemaskowani na rozpowszechnianiu fejka i zaczęli w pośpiechu usuwać tweety.

Miało być zabawnie, a wyszło żenująco. Wygląda na to, że ogólnopolskie media zaczynają równać do standardów mediów społecznościowych, w których można powiedzieć wszystko, wrzucić przerobione zdjęcie, głupawy komentarz, niesprawdzoną informację w oczekiwaniu, że część internautów złapie się na haczyk.

Można odnieść wrażenie, że głównym celem, nie tylko mediów społecznościowych, ale też tych, które powinny kierować się rzetelnością, jest niszczenie człowieka, który nie jest ulubieńcem salonów. Na ciekawy mechanizm zwrócił uwagę szef portalu TVP Info Samuel Pereira. Najpierw przypadkowy człowiek wrzuca zdjęcia z fałszywą informacją. Podchwytują ją politycy opozycji i niektórzy dziennikarze. Rozpowszechniają bez żadnej weryfikacji. News rozchodzi się w mediach społecznościowych niczym zaraza. Żyje własnym życiem. Gdy okazuje się fejkiem, nikt nie kwapi się z przeprosinami. Zresztą przeprosiny i tak niewiele są w stanie zmienić, bo większość użytkowników social mediów nakarmiła się już fake newsem i na sprostowanie nie zwróci uwagi.
Nie lekceważyć mediów społecznościowych

Ktoś mógłby zapytać, jak to się dzieje, że w czasach szalejącej pandemii, tak wielu realnych problemów, media koncentrują się na telefonicznym kablu prezydenta Andrzeja Dudy. Ktoś powiedziałby, że sprawa jest błaha, że fejk obiegł tylko internet, a o całej sprawie można zapomnieć. Nic bardziej mylnego. Lekceważenie internetu, social mediów, które szczególnie dla ludzi młodych są oknem na świat, jedynym źródłem informacji i opinii, byłoby poważnym błędem. Media społecznościowe odgrywają coraz większą rolę w kształtowaniu sposobu myślenia, preferencji politycznych naszego społeczeństwa. Jak w lustrze widać w nich, z kogo nie wolno żartować, a z kogo opłaca się szydzić. Od dłuższego czasu pozycję dominującą w mediach społecznościowych mają środowiska nieprzychylne Zjednoczonej Prawicy.

Dlatego od wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta stał się on jednym z głównych obiektów medialnej kampanii ośmieszania, która miała na celu stworzenie jego karykatury, aby Polacy drugi raz „nie popełnili błędu” z wyborów 2015 r. Co niemal się powiodło, bo urzędujący prezydent zwyciężył w kolejnych wyborach o włos.

Stworzyć Adriana

Prezydentura Bronisława Komorowskiego obfitowała w niemądre wypowiedzi, wpadki, więc media miały ułatwione zadanie. Prezydent popierany przez PO sam wystawiał się mediom z kolejnymi kompromitacjami. Kiedy w 2015 r. zmienił go Andrzej Duda, okazało się, że prezydent nie musi ośmieszać majestatu urzędu, który pełni. A że opozycja, zaprzyjaźnione z nią media i pseudoelity kulturalne nie mogły się pogodzić z wyborczą porażką, trzeba było wymyślić sposób na zohydzenie polityka z Krakowa. Sztuka nie była łatwa ze względu na jego liczne atuty, jak wykształcenie, ogłada, talent mówcy, charakter człowieka otwartego, zdolnego do kompromisu.

Opozycja i lewicowo-liberalne media musiały działać szybko. Wykreowano i co rusz odgrzewano narrację o prezydencie marionetce. Andrzejowi Dudzie została doklejona łatka polityka całkowicie niesamodzielnego, który wykonuje polecenia Jarosława Kaczyńskiego. To było jednak za mało. Trzeba było stworzyć karykaturę, tak aby wielu uwierzyło, że jest ona realistycznym portretem osoby. Dziś, aby zniszczyć człowieka, wcale nie potrzeba typowego hejtu, choć on też może się przydać. Jednak hejtowanie może przynieść odwrotny skutek, bo za osobą hejtowaną inni mogą się wstawić. Bardziej skuteczną strategią w niszczeniu osoby publicznej może być częste ośmieszanie jej. Jest ono dla atakujących bezpieczne, bo można się bronić argumentami o działaniu satyrycznym. W 2017 r. w serialu „Ucho Prezesa”, który zyskał ogromną popularność w internecie, pojawiła się postać Adriana, która miała utrwalić obraz Andrzeja Duda, który nic nie może, jest kimś, kogo można lekceważyć, wyśmiewać, traktować z pobłażliwością.

Otwarta droga do pogardy

Dla sporej części Polaków Andrzej Duda stał się Adrianem. Droga przyzwolenia na ośmieszanie, obrażanie, lekceważenie i pogardzanie została otwarta. Media społecznościowe stały się kopalnią memów ośmieszających urzędującego prezydenta. Na Facebooku można było spotkać się z określeniem „Duduś”. Od ośmieszenia jest niedaleko do pogardy i znieważania. Kwestią czasu było, aż znajdą się tacy, którzy pójdą krok dalej. W 2019 r. sąd w Szczecinie umorzył sprawę mężczyzny, który podczas manifestacji określił prezydenta mianem „dupa”. W 2020 r. mężczyzna przyszedł na wiec wyborczy z transparentem „Mamy durnia za prezydenta”. Prokuratura postawiła mu zarzuty, a sąd uniewinnił za niską szkodliwość czynu. W listopadzie 2020 r. pisarz Jakub Żulczyk nazwał prezydenta debilem. Autor wpisu tłumaczył się groteskowo „satyrycznym i krytycznym charakterem swojej wypowiedzi”. Prokuratura nie dała wiary jego pokrętnym tłumaczeniom. Trudno przypuszczać, aby pisarz faktycznie nie dostrzegał różnicy między krytyką a znieważaniem. Śledząc dotychczasową pobłażliwość sądu w podobnych przypadkach, można założyć, że wymiar sprawiedliwości zadba o to, aby Żulczyk nie poniósł żadnych konsekwencji.

Niemal od początku pierwszej kadencji Andrzej Duda musiał udowadniać, że nie jest wielbłądem. Media społecznościowe i „niezależne” z pomocą środowiska aktorów i celebrytów rozpoczęły akcję niszczenia go poprzez ośmieszanie, które miało doprowadzić do stworzenia karykatury polityka i człowieka, co niemal zakończyło się wyborczym sukcesem kontrkandydata. Sądy znieważanie prezydenta traktowały z zadziwiającą pobłażliwością, uznając je za czyny o niskiej szkodliwości społecznej, co jest uzasadnieniem absurdalnym, bo godność głowy państwa zasługuje na szczególną ochronę. Dziś coraz częściej do niszczenia osób publicznych wykorzystywane są media społecznościowe. Przypadkowa osoba może wrzucić fejka, podchwyconego przez siły, którym jest on na rękę, który błyskawicznie się rozprzestrzenia.

Wkrótce może się okazać, że o wynikach wyborów będą decydowały przede wszystkim media społecznościowe, a zwyciężać będą te siły, które dysponują najmocniejszym zapleczem przemysłu nienawiści, pogardy i hejtu.