"Gazeta Polska" ujawniła, że za rządów PO-PSL dochodziło do inwigilacji opozycji i dziennikarzy krytycznie oceniających działalność rządu. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, z którymi rozmawiała nasza reporterka, nie mają wątpliwości, że to gigantyczny skandal. - Znacznie większy niż amerykańska Watergate - podkreśla poseł Marek Suski.
W najnowszym numerze tygodnia "Gazeta Polska" Dorota Kania ujawniła, że:
Co najmniej kilkanaście śledztw prowadzonych w ostatnich siedmiu latach umożliwiło inwigilację polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz współpracujących z tą partią ekspertów. A także dziennikarzy opozycyjnych mediów, m.in. z „Gazety Polskiej”, „W Sieci”, „Do Rzeczy” i „Naszego Dziennika”.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Gazeta Polska" ujawnia: "Druga inwigilacja prawicy" i tajne operacje służb
Na ten temat nasz reporterka rozmawiała w Sejmie z politykami PiS.
-
Czy to jest możliwe, aby rząd Tuska i służby inwigilowały dziennikarzy i polityków? - zapytała posła Marka Suskiego.
- To niestety może być smutna prawda. Ci ludzie bali się sprawiedliwości i szukali po prostu haków na opozycję. Te prowokacje, o których dowiedzieliśmy się z taśmy (...), to wszystko wskazuje, że oni byli tak dalece zdeterminowani, że śledztwa polityczne, zakładanie podsłuchów (…) - powiedział parlamentarzysta.
-
To jest gigantyczna sprawa w porównaniu z aferą Watergate - dodał.
-
Dziś ten krzyk o łamaniu konstytucji czy zamachu stanu, to jest wyraz strachu przed tym, że prawda wyjdzie na jaw, a te rzeczy to były działania przestępcze, za które zwykły kodeks karny powinien mieć zastosowanie - podkreślił poseł Suski.
Z kolei eurodeputowany Ryszard Czarnecki stwierdził:
"To są niebywałe informacje, to jest właśnie prawdziwy zamach na demokrację, inwigilowanie opozycji jest rzeczą haniebną".
Reporterka niezalezna.pl pytała także o zachowanie mainstreamu, który "nie dostrzega" problemu.
-
Z perspektywy kogoś, kto jest wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego i zna specyfikę Zachodu, taka sytuacja np. we Francji nie byłaby możliwa. Tam dziennikarze „lewicowi” ujęli by się za „prawicowymi”, a „prawicowi za „lewicowymi”. To jest kwestia pewnego etosu zawodowego - tłumaczył Ryszard Czarnecki.
WYSŁUCHAJ ROZMOWY Z POLITYKAMI PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI
Źródło: niezalezna.pl
gb,Cyntia Harasim