Śledztwo dot. molestowania w TVN miało zostać zakończone. Nagły zwrot akcji nastąpił w środę, kiedy do prokuratury wpłynęło pismo od spółki. Napisano w nim, że dane osób pokrzywdzonych w tej sprawie zostaną przekazane śledczym na warszawskim Mokotowie - podał „Super Express”.
W TVN powołano komisję, która sprawdzała, czy osoby zatrudnione w stacji mogły być przedmiotem mobbingu lub molestowania w miejscu pracy. Po zakończeniu prac
ustalono, że „w redakcji "Faktów" dochodziło do niepożądanych zachowań z molestowaniem i mobbingiem włącznie. Powstał nawet specjalny raport, po którym pracę stracił Kamil Durczok, a pokrzywdzone dziennikarki miały otrzymać zadośćuczynienie w wysokości sześciu pensji. Przypomnijmy, że dziennikarz nie dostał szansy, by poznać treść raportu” - przypomina se.pl.
W połowie kwietnia prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania karnego ws. molestowania seksualnego w spółce TVN.
CZYTAJ WIĘCEJ Wyrok ten miał się na dniach uprawomocnić.
Okazuje się, że śledczy mogą poznać nazwiska rzekomo pokrzywdzonych osób. O ile one się na to zgodzą. Tak przynajmniej wynika z informacji, do których dotarł „Super Express”.
PIP po kontroli w TVN: "nie było łamania prawa pracy"
-
W środę wpłynęło do nas pismo z TVN, w którym firma poinformowała, że dane pokrzywdzonych w sprawie zostaną przekazane do prokuratury na warszawskim Mokotowie. Nastąpi to 13 maja, po uzyskaniu zgody tych osób na ujawnienie ich danych - powiedziała „SE” kierownik sekretariatu mokotowskiej prokuratury, Elżbieta Grzególska.
Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie tłumaczy, jak będą wyglądały następne działania prokuratury. -
Po uzyskaniu danych osób pokrzywdzonych wyślemy im uzasadnienie odmowy wszczęcia śledztwa. Będą miały 7 dni na złożenie zażalenia. Jeśli sąd rozpatrzy je pozytywnie, będziemy musieli podjąć sprawę na nowo - powiedział w rozmowie z „SE”. Jeśli tak się stanie, to
Kamil Durczok dowie się, kto oskarżał go o molestowanie.
Jacek Dubois, mecenas byłego szefa „Faktów” TVN, jest spokojny o dalszy przebieg sprawy. -
Przecież prokuratura wyraźnie powiedziała, że propozycja spotkania poza miejscem pracy i wymiana SMS-ów to nie molestowanie seksualne – mówił reporterom.
Z kolei z informacji do jakich dotarł „Fakt” wynika, że Kamil Durczok musi stawić się do prokuratury. Ale w innej sprawie. Chodzi o śladowe ilości amfetaminy i kokainy, które naleziono w mieszkaniu znajomej byłego szefa „Faktów” TVN. Durczok był w tym lokalu.
Od dziennikarza i jego znajomej Elżbiety W. wcześniej pobrano próbki DNA. Śledczy mieli porównać to ze śladami znalezionymi na narkotykach. „
Niestety prokuratura nie chce zdradzić wyników badań, którymi już dysponuje” - podaje fakt.pl i dodaje, że Durczoka i W. czekają kolejne przesłuchania.
- Otrzymaliśmy opinię dotyczącą śladów palców znalezionych na narkotykach. Dla dobra śledztwa nie chcemy podawać jej na razie do wiadomości publicznej. Tym bardziej że Kamil D., jak i inne osoby zostanie przesłuchany jeszcze w roli świadka - powiedział „Faktowi” Przemysław Nowak.
Źródło: se.pl,niezalezna.pl,fakt.pl
mg