Oferują atrakcyjną płacę. Zatrudniają tych, którzy nie pytają „dlaczego”. Tak rekrutowane są rosyjskie trolle opłacane przez Moskwę. Dziennikarzowi Radia Swoboda udało się dotrzeć do jednego z byłych „pracowników” tzw. „ministerstwa prawdy” – jednostki prowadzącej aktywną wojnę informacyjną w imieniu Kremla.
Siedzibą firmy było początkowo Olgino pod Petersburgiem. Kilkanaście miesięcy temu przeniesiono ją do Petersburga, do budynku na ul. Sawuszkina 55. Obiekt jest ogrodzony metalowym płotem, jakby był remontowany.
O płacach i procedurze naboru pisaliśmy wcześniej. WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Pracuje tam około 400 osób. Przez dwanaście godzin piszą i tworzą obrazki wychwalające Władimira Putina, wyśmiewają rosyjską opozycję, USA, szefa polskiego MSZ i „ukropów” – Ukraińców – podało tvn24.pl za svoboda.org.
Założyciel firmy
Oficjalnie twórcą spółki prowadzącej „badania internetowe” jest były pułkownik milicji Michaił Bystro. Pełni funkcję dyrektora. Firmę finansuje holding „Concord”, którego szefem jest Jewgienij Prigożyn, przyjaciel Putina. „Concord” od 2000 roku organizuje bankiety i przyjęcia na Kremlu. Prigożyn współpracuje również z rosyjskim ministerstwem obrony i państwową spółką „Wojentorg”, która zaopatruje wojsko.
„
Zadaniem "kremlowskiego trolla" jest napisanie kilkudziesięciu postów i komentarzy pod postami na najpopularniejszej w Rosji platformie blogowej LiveJournal oraz "lubienie" postów i karykatur na portalach społecznościowych, przede wszystkim rosyjskim vk.vom” – pisze tvn24.pl.
-
Nie zostałam tam zatrudniona oficjalnie. Nie miałam oficjalnej umowy o pracę, nigdy nie poznałam żadnego z szefów - tylko swojego bezpośredniego przełożonego, tzw. teambuildera – mówi w rozmowie z Radiem Swoboda Tatiana. Kobieta pracowała w „ministerstwie prawdy” pół roku. Zaznacza, że
w „firmie” ruszył nowy nabór pracowników. Ci nie wytrzymują tak dużej ilości „miłości do Putina za pieniądze”. -
Najbardziej wytrwali pracują przez półtora roku - zaznacza.
-
Nie wiedziałam, czy to jest agencja informacyjna, portal informacyjny czy coś innego. Podczas przyjmowania do pracy musiałam wyrazić swoją opinię na temat newsa, odwołując się do historii - opowiada.
Do głównych zajęć Tatiany należało komentowanie wydarzeń w mediach, które są uznawane za opozycyjne w stosunku do Kremla, np. Echo Moskwy.
Kobieta opowiada, że
najtrudniejszym zadaniem było wychwalanie poczynań Władimira Putina. Pracownicy podają się za wymyślone postaci, np. biznesmen, fotograf, pani domu i komentują określone wydarzenie. Dla przykładu, pani domu pod wiadomością o wizycie prezydenta Rosji w jakimś przedsiębiorstwie pisze: „
Takie działania Putina uratuje Rosję".
-
Do takiego wniosku należało dojść, prowadząc długi wywód, powołując się na linię partii Jedna Rosja. Miało wyglądać tak, jakby Władimir Putin był zbawcą Rosji – mówi cytowana przez tvn24.pl była pracowniczka „fabryki trolli”. Zaznacza, że
w momencie przyjmowania do pracy, była sprawdzana tylko umiejętność pisania. Nie sprawdzano poglądów politycznych, ani oczytania.
-
Niemcowa zabił Niemcow po to, by zwrócić uwagę na siebie i przeklętą opozycję – opowiada dziennikarzowi Radia Swoboda inny były pracownik „ministerstwa prawdy” chcący zachować anonimowość.
Osoba ta odeszła z pracy po tym, jak
kazano jej pisać komentarze po zabójstwie Borysa Niemcowa. Z wpisów miało wynikać, że śmierć Niemcowa to wynik prowokacji przed antykremlowskim marszem „Wiosna”. Komentarz miał dać do zrozumienia, że opozycjonista został zamordowany na polecenie swoich współpracowników i Stanów Zjednoczonych.
„Głównymi wrogami, których należy zdyskredytować, są dziewczyny z Pussy Riot, Michaił Chodorkowski i Aleksiej Nawalny” - pisze tvn24.pl.
Kremlowskie trolle pracują całą dobę, Dyżury są 12-godzinne. Ich zadaniem było również odpowiadanie na wpisy innych trolli. Wszystko by przekonać, że na ten temat odbywa się zagorzała dyskusja.
Źródło: tvn24.pl,niezalezna.pl,fronda.pl
mg