Kilka lat temu po środowisku dziennikarskim krążyła taka oto anegdota:
Agora, wydawca „Gazety Wyborczej” przed wejściem na giełdę zwróciła się o audyt do renomowanej kancelarii w Stanach Zjednoczonych wysyłając jej informacje na temat koncernu oraz profilu „Gazety Wyborczej”. Odpowiedź kancelarii do Agory była krótka: Nie zajmiemy się państwa firmą.
Przykro nam, ale sekt nie obsługujemy.
Ile prawdy jest w tej historii – nie wiadomo. Nikt jej nigdy nie zdementował, ale biorąc pod uwagę to, jak „GW” i związane z nią media zachowują się w sprawie katastrofy smoleńskiej nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mamy to czynienia z sektą, która wbrew faktom chce kreować rzeczywistość.
Ściek z Czerskiej
Przed trzecią rocznicą tragedii narodowej, jaką była katastrofa 10 kwietnia 2010r., antysmoleńska sekta przypuściła frontalny atak. Gdy skończyły się argumenty, zaczęły się inwektywy. Wystarczy poczytać kilka felietonów z ostatnich dni głównych propagandystów „GW”, by się przekonać, jak gazeta, która ma na sztandarach hasło „tolerancja” traktuje tych, którzy ośmielili się myśleć inaczej i mają własne zdanie. Publicyści z Czerskiej chcą stworzyć swoiste getto, w którym najchętniej zamknęliby wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć o tym, co rzeczywiście stało się trzy lata temu w drodze do Katynia. Ci, którzy walczą kłamstwem smoleńskim mają być napiętnowani, wyśmiani i wyszydzeni. Mam jednak przykrą wiadomość dla spadkobierców idei i metod Komunistycznej Partii Polski: tak jak się nie udało zakłamać i zohydzić żołnierzy wyklętych, tak nie uda się pogrzebać prawdy o Smoleńsku. Teraz, po trzech latach stało się jasne, że jest to po prostu już niemożliwe.
Frontalny atak na wyprodukowany przez „Gazetę Polską” film „Anatomia upadku” oraz na jego autorkę Anitę Gargas odkrywa słabość propagandystów z Czerskiej. Najbardziej aktywna w tej materii
Agnieszka Kublik jest banalnie przewidywalna. Wiadomo, że będzie do końca walczyć, by TVP nie wyemitowała „Anatomii upadku” posługując się przy tym zgranymi „autorytetami” oraz językiem znanym z „Żołnierza Wolności” z czasów PRL-u. Nie ma w tym zaskoczenia – wystarczy przeczytać jej wywiad z komunistycznym dyktatorem Czesławem Kiszczakiem.
Metody, po jakie sięgają wyznawcy antysmoleńskiej sekty są na poziomie kloacznych wersetów. Bo czymże innym jest wywiad Kublik z „artystami” którzy kpią ze śmierci 96 osób? Nie ma znaczenia, że jest to uderzenie w podstawowe wartości – liczy się efekt buta, kopa, poniżenia przeciwnika. Za wszelka cenę. Ale jest już za późno - coraz bardziej widać śmieszność i bezradność wyznawców smoleńskiego kłamstwa z Czerskiej. I manipulacje – bo czymże jest przedstawianie „oburzonego” profesora Żylicza, który krytykuje „Anatomię upadku” bez podania informacji, że był on członkiem skompromitowanej komisji Jerzego Millera, która miała wyjaśnić przyczyny katastrofy a zafundowała nam zestaw smoleńskich kłamstw?
Tusk na baczność
Pohukiwania propagandystów przybierają na sile im bliżej do trzeciej rocznicy katastrofy. Redaktor Maciej Stasiński rano nawołuje do wparcia przez rząd nieistniejącego zespołu Macieja Laska, członka zespołu Millera, a po południu TVN 24 wypuszcza „niusa”, że oto rząd wesprze finansowo zespół Laska. Na jakiej podstawie prawnej? Nie wiadomo. Premier polskiego rządu deklaruje wsparcie dla zespołu, który „ma wyjaśnić Polakom materiały o Smoleńsku”. Ten przekaz pokazuje, w jaki sposób Donald Tusk traktuje naród i jak w lot rozumie polecenia płynące z Czerskiej. Naród to nierozumna masa, która sama nie jest w stanie nic pojąc i trzeba „tłumaczyć” a na apele z „GW” trzeba zareagować, bo
przecież życzliwość gazety Adama Michnika na pstrym koniu jeździ.
Furda z tym, że coraz więcej osób dopuszcza możliwość, że Smoleńsku mogło dojść do zamachu. Nie jest ważne, że setki tysięcy Polaków każdego 10 dnia miesiąca czczą pamięć tych, którzy zginęli w Smoleńsku.
Najważniejsze dla Donalda Tuska jest spełnienie woli wyznawców antysmoleńskiej. Czy kiedykolwiek TVN, „Gazeta Wyborcza”, przedstawiciele polskiego rządu z premierem na czele przeprosili za smoleńskie kłamstwa? Gdzie jest chociażby cień skruchy za „Pijanego generała Błasika w kokpicie”, „ Jak nie wyląduję to mnie zabije” i temu podobne bzdury? Gdzie jest obiecana interwencja premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w organizacjach międzynarodowych, które sprostowałyby kłamstwa z raportu MAK Tatiany Anodiny? Już dziś wiadomo, że takiej interwencji nie będzie. Zamiast tego mamy rejteradę premiera Tuska do Nigerii i bajdurzenie ministra spraw zagranicznych o gruszkach na wierzbie czyli o możliwościach objęcia jakichś stanowisk w UE przez Tuska et consortes.
Porażka Michnika
Wyznawcy antysmoleńskiej sekty przez ostatnie trzy lata gorliwie zajmowali się kreowaniem wyimaginowanych przyczyn katastrofy. Nie sposób zapomnieć o skandalicznym wywiadzie Bronisława Komorowskiego dla TVP w 2011r. kiedy to na kilka dni przed publikacją przez Rosjan kłamliwego raportu MAK wspomógł „ekspertów” Kremla twierdząc, że „W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Niestety, w moim przekonaniu sprawa jest w sposób arcybolesny prosta”.
Mimo tych zabiegów i „tłumaczeniu” Polakom, co się stało w Smoleńsku tylko 24 procent naszych obywateli ( sondaż z lutego SMG/KRC dla RMF) uważa, że sprawa katastrofy smoleńskiej została już wyjaśniona, a 36 procent dopuszcza możliwość zamachu ( sondaż SMG /KRC dla TVN24 z października ubiegłego roku). Z kolei sondaż CBOS z marca tego roku pokazuje, że z każdym miesiącem
w Polsce przybywa osób, które uważają, że rządowy TU-154 rozbił się w Smoleńsku w wyniku zamachu, ubywa natomiast osób, które wykluczają tę możliwość – rok wcześniej możliwość zamachu dopuszczało 18 procent badanych ( sondaż TNS dla „GW”), natomiast w 2011 taką możliwość dopuszczało 8 procent respondentów ( sondaż TNS dla „Polityki” ).
Te wyniki tłumaczą, dlaczego
panika, która zapanowała na Czerskiej staje się coraz bardziej zrozumiała. Wyznawcy antysmoleńskiej sekty i smoleńskiego kłamstwa już wiedzą, że odnieśli propagandową klęskę. Na nic się zdały wywody Janiny Paradowskiej, Wojciecha Maziarskiego, Agnieszki Kublik, Piotra Stasińskiego itd. By pojąć rozmiar tej klęski wystarczy obejrzeć relacje z otwartej dla publiczności debaty na temat katastrofy, która się dobyła w siedzibie Gazety Wyborczej przy ul Czerskiej w lutym tego roku. W charakterze eksperta wystąpił m.in Maciej Lasek oraz kilku ekspertów z komisji Millera. W trakcie zadawania pytań przez publiczność widać było bezradność ekspertów, panikę prowadzącej Agnieszki Kublik i wściekłość Adama Michnika, który
chyba jako pierwszy zrozumiał, że właśnie uczestnicy w totalnej porażce. Bo gdy przyszło do dyskusji na argumenty okazało się, że eksperci komisji Millera ich nie mają. Co więc teraz mają tłumaczyć Polakom ( jak zapowiedział premier Tusk?) Na ile uległa zmianie wiedza Macieja Laska od czasu debaty na Czerskiej? Strona rządowa nie ma przecież żadnych nowych badań, żadnych nowych ustaleń. Właśnie dowiedzieliśmy się, że za publiczne pieniądze powstanie komisja do spraw propagandy. Jeżeli będzie ona działała tak jak wcześniej komisja Millera ( a wszystko na to wskazuje) to z góry wiadomo, że zajmie się ona m rosyjskiej wersji katastrofy. A w nią wierzą już tylko wyznawcy antysmoleńskiej sekty.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska" dostępnym już 10 kwietnia.
Źródło: Gazeta Polska
Dorota Kania