Najnowszy fragment "Zielonej Granicy" Agnieszki Holland pokazuje, że reżyserka, tworząc tę produkcję, mogła inspirować się wypowiedziami... Janiny Ochojskiej. Jedna ze scen jest niczym żywo wyjęta z narracji europosłanki.
Do sieci trafiają kolejne szokujące fragmenty filmu "Zielona Granica" Agnieszki Holland. Produkcja jest wymierzona w polską Straż Graniczną - strażnicy przedstawiani są jako barbarzyńscy sadyści, znęcający się nad migrantami.
To jednak nie wszystko, bo pojawia się też... polityka. W jednej ze scen mówi się o "głosowaniu na Platformę", a bohater grany przez Macieja Stuhra krzyczy, że przez władzę spadło mu libido.
Pojawił się kolejny fragment filmu - nie mniej szokujący. Tym razem dotyczy śmierci "uchodźców".
To nie są ludzie, to są żywe pociski. Na waszej służbie nikt nie zejdzie, jasne? U nas trupów ma nie być. A jakby jakiś był, to też ma go nie być, jasne?
Kończę z paszkwilem Holland na Polskę i Polaków. Filmowy komendant @Straz_Graniczna mówi, że imigranci nie są ludźmi i zachęca do ukrywania ich zwłok - to nawiązanie wprost do obłąkanych teorii, które kolportuje putinistka @JaninaOchojska.#MuremZaPolskimMundurem#ZielonaGranica pic.twitter.com/lQX605PX1y
— Emilia Kamińska (@EmiliaKaminska) September 20, 2023
TVP Info: Narażający życie polski żołnierz to dla Holland bandyta
Kim inspirowała się Agnieszka Holland, wymyślając akurat tę scenę do filmu? Możliwe, że... Janiną Ochojską. Europosłanka Koalicji Europejskiej (PO i spółka) mówiła jeszcze niedawno o "zbiorowych mogiłach" migrantów.
Ochojska opowiadała w mediach, że po polskiej i białoruskiej stronie granicy życie straciło łącznie 37 osób. "Myślę, że ofiar tej granicy jest o wiele więcej. One są albo w jakimś zbiorowym grobie, bo nie zdziwiłabym się, gdyby w czasie kiedy był zamknięty dostęp do granicy, po prostu pozbierano ciała, żeby nie było tych dowodów. W tej chwili mówi się o prawie 300 osobach, które zaginęły" - stwierdziła europosłanka. Zarzucała też polskiemu rządowi sprawstwo "ludobójstwa", które jej zdaniem dokonuje się na granicy polsko-białoruskiej.
Jak widać, jej słowa mogły trafić na podatny grunt, czego efektem jest obraz, który wkrótce trafi do kin.