Zaraz po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę jedno największych rosyjskich wydawnictw literatury edukacyjnej i pedagogicznej otrzymało polecenie usunięcia "błędnych wzmianek" o Ukrainie i Kijowie ze wszystkich podręczników szkolnych.
"Oczyszczanie" rosyjskich podręczników z Ukrainy miało rozpocząć się po 2014 roku. Ale dopiero po inwazji z dnia 24 lutego proces ten zaczął się na dobre.
"Oznacza to, że stoimy przed zadaniem sprawienia, by Ukraina po prostu nie istniała" - powiedział mediom jeden z pracowników znanego rosyjskiego wydawnictwa pedagogiczne. Jak zauważył, gdy człowiek dorasta bez podstawowej wiedzy o jakimś kraju, o wiele łatwiej uwierzyć mu w to, co mu o tym mówi telewizja.
"Jeżeli to możliwe, lepiej w zasadzie w ogóle nie wspominać o Ukrainie. O Kijowie mówi się teraz zwykle w kontekście tego, że był stolicą Rusi Kijowskiej i że Kijów wyzwoliliśmy"
- zdradza wydawca. Dodaje, że w publikacjach "można wspominać o wyzwoleniu Kijowa, ale zabronione jest mówić o jakiejkolwiek niepodległości Ukrainy jako kraju".
Pracownicy wydawnictw sami mogą wymyślić nowe sformułowania o Ukrainie, ale często dostają gotowe akapity "z góry", które mogą tylko "lekko poprawić".
W przyszłym roku akademickim wydawnictwo wyda jeden z podręczników bez nazwiska autora na okładce, ponieważ jest on Ukraińcem, a jego nazwisko "wyraźnie na to wskazuje".
Dochodzi przy tym do komicznych sytuacji. Jak zdradzają pracownicy wydawnictwa, większość pracy opiera się na autocenzurze, a ponieważ np. zabronione jest używanie nazwy firmy Meta (firma odpowiedzialna m.in za Facebooka została przez Rosję uznana za organizację ekstremistyczną), jako niebezpieczne wyrażenie wyszukiwane jest słowo... "metabolizm".
Każdy z podręczników musiał dotąd być sprawdzany pod kątem aktualności co pięć lat. Jednak zgodnie z "nowymi wytycznymi" aktualizacje są coraz częstsze. "podręczniki historii i nauk społecznych są najbardziej oportunistyczne pod względem cenzury, wahadło się poruszyło, a podręcznik jest natychmiast poprawiany" - przekazują pracownicy.
Nawet jeżeli pracownik będzie bronił jakichś zakazanych sformułowań, mogą one zostać "wyczyszczone" na dalszych etapach prac. Natomiast, jeżeli nie zostanie to zauważone i zatwierdzi go rosyjskie ministerstwo edukacji, pracownik będzie miał "poważne problemy".
Z pracownikami wydawnictwa Prosweszczejny rozmawiała redakcja "Mediazona". Ci jednak chcieli zachować anonimowość, ponieważ za niestosowanie się do nowych, poufnych wytycznych grozi im natychmiastowe zwolnienie. Takie same konsekwencje mają zostać wyciągnięte w przypadku wyrażania stanowiska antywojennegp poprzez m.in. udziały w protestach, podpisy pod petycjami czy posty na portalach społecznościowych.