Meningokoki to bakterie, które mogą zabić w ciągu 24 godzin. Choć zagrażają głównie małym dzieciom, co czwarta młoda mama nie słyszała o nich, a jedynie 6 proc. zaszczepiło przeciw nim swojego malucha – wynika z nowej edycji badania pt. „Szczepienia dziecięce”.
Raport z niego zaprezentowano na spotkaniu prasowym w Warszawie, na którym zainaugurowano też nową kampanię edukacyjną pt. „Wyprzedź meningokoki! Z wiedzą na start”. Jej celem jest szerzenie wiedzy na temat inwazyjnej choroby meningokokowej (IChM) i najskuteczniejszych metod ochrony przed nią. Kampanię organizują ją Fundacja Instytutu Matki i Dziecka oraz firma GSK.
Dr Alicja Karney, kierownik Oddziału Hospitalizacji Jednego Dnia w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, przypomniała, że meningokoki (Neisseria meningitidis), czyli dwoinki zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, są bakteriami, którymi zakażamy się wyłącznie od innych ludzi - najczęściej od osoby, która jest chora, albo od osoby zdrowej będącej nosicielem. Bakterie przenoszą się drogą kropelkową, czyli poprzez kichanie kaszel, ale też poprzez różne przedmioty – np. smoczek oblizany przez mamę, przez picie z jednej butelki, a także przez pocałunki.
- Jeżeli meningokoki dotrą do miejsc, które są naturalnie jałowe w naszym organizmie, rozwija się inwazyjna choroba meningokokowa – powiedziała dr Karney.
Gdy dostaną się do krwi, rozwija się posocznica (inaczej sepsa), a gdy do płynu mózgowo-rdzeniowego, dochodzi do rozwoju zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
Z danych, które przytoczyła specjalistka wynika, że w 2017 r. w Polsce zgłoszono 224 przypadki zachorowań na IChM, a w 2016 r. 167 przypadków, z czego co piąty zakończył się zgonem. Dane te są jednak niedoszacowane, oceniła dr Karney.
- Na inwazyjną chorobę meningokokową zachorować może każdy, ale najczęściej chorują małe dzieci w wieku do pięciu lat, ze szczytem zachorowań do pierwszego roku życia – powiedziała specjalistka.
Przeważnie są to dzieci zdrowe, bez chorób przewlekłych. U maluchów choroba najczęściej przebiega bardzo ciężko i szybko. Druga grupą wiekową najbardziej narażoną na IChM są młodzi ludzie między 15. a 24. rokiem życia.
Początkowe objawy IChM są niespecyficzne i przypominają objawy zwykłego przeziębienia: katar i kaszel, może być ból gardła i gorączka, ale niekoniecznie wysoka, zwiększone pragnienie. Później stan pacjenta pogarsza się – pojawia się brak apetytu, po kilku godzinach nudności i wymioty, a następnie bardzo duża przeczulica skóry i drażliwość dziecka, które ciągle płacze i nie chce być przytulane, ponieważ boli je cała skóra. O rozwoju zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych świadczą: sztywność karku, wymioty, bardzo silny ból głowy, światłowstręt i wysoka gorączka.
- W przypadku posocznicy zmienia się kolor skóry dziecka - staje się ona marmurkowata. Dłonie i stopy są zimne, co świadczy o tym, że obwodowy układ krążenia funkcjonuje coraz gorzej – wymieniała dr Karney.
Przypomniała, że dość specyficznym objawem jest wysypka, która jednak nie zawsze występuje. Są to często bardzo drobne wybroczyny wielkości łebka od szpilki, które - co charakterystyczne – nie znikają pod wpływem uciśnięcia skóry szklanką (tzw. test szklanki). Czasem może to być kilka wylewów do skóry, a czasem wręcz plamy wybroczynowe, które powstają na skutek zatorów w naczyniach wywołanych przez bakterie.
- Ważne jest to, że nie jesteśmy bezbronni wobec meningokoków. Możemy się przed nimi zabezpieczyć. Już sama wiedza rodziców na temat choroby i jej objawów jest ważna. Najlepszą metodą profilaktyki są jednak szczepienia, które można rozpocząć już od 2. miesiąca życia dziecka – podkreśliła dr Karney.