Barbara Rajkowska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce ze swojego doświadczenia wie, że dzieci osierocone, opuszczone przez rodziców lub pochodzące z patologicznych rodzin potrzebują dużo więcej czasu na to, żeby się otworzyć, zaufać komuś i nie obawiać się konfrontacji z rówieśnikami. Kiedy więc idą do szkoły, dźwigają ogromne obciążenie emocjonalne. Boją się wykluczenia, bo często już na wstępie są stygmatyzowane i wskazywane jako te gorsze od innych.
Z danych resortu rodziny, pracy i polityki społecznej wynika, że w Polsce jest niemal 76 tys. dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej, a 16 tys. z nich nie przebywa w rodzinach zastępczych, ale w placówkach instytucjonalnej pieczy zastępczej. Dla wielu z nich przestąpienie szkolnego progu nie jest czasem radosnych wyzwań, ale niepokoju i lęku.
– Dzieci z pieczy zastępczej są po tak trudnych przejściach, że bardzo długo się aklimatyzują, potrzebują nadrabiać zaległości w edukacji, w zdrowiu, leczeniu, więc najpierw potrzebne są zajęcia wyrównawcze, a dopiero później jest czas na odkrywanie swoich pasji. My pokazujemy, jak bardzo ważne jest zarówno wspieranie tych dzieci w szkole, żeby nie czuły się odrzucone, pokrzywdzone, jak i wspieranie w tych rodzinach, do których trafią. Trzeba dać tym dzieciom równy start
– mówi agencji Newseria Barbara Rajkowska, dyrektor krajowy Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.
Dzieci znajdujące się pod opieką Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce mają za sobą trudne przejścia. Często już na samym starcie musiały wziąć na siebie ogromną odpowiedzialność i radzić sobie z sytuacjami, których nawet dorosły nie umiałby udźwignąć. Nie miały obok siebie osoby, która pokazałaby im właściwą drogę, otoczyła opieką, obdarzyła miłością i zmotywowała. Poprzez zmartwienia i inne obowiązki nauka schodziła więc czasem na dalszy plan. Stąd pomysł na kampanię „Lekcje życia odrabiam sam”. Jej celem jest promowanie tolerancji i pokazanie, że mimo pewnych różnic więcej nas łączy niż dzieli.
– Nie wszystkie dzieci mają wsparcie w domu, żeby iść do szkoły, czyli mówiąc wprost: „Lekcje życia odrabiam sam”, bo nie ma mnie kto odprowadzić do szkoły, nie mam z kim odrobić lekcji, nie mam wszystkich książek, zeszytów, czasami mam stare, zniszczone buty. A poza tym mam jeszcze drugi plecak, w którym mam ogromny bagaż trudnych przeżyć i doświadczeń, bo bardzo często dzieci z pieczy zastępczej pochodzą z rodzin trudnych, tych, które się rozpadły, w których był alkohol – mówi Barbara Rajkowska.
Kwestia wykluczenia rówieśniczego jest coraz częstszym problemem w polskich szkołach. Wynika ona najczęściej ze strachu przed innością i niewiedzy, jak nawiązać kontakt z rówieśnikiem, którego historia jest trudniejsza od ich własnej.
– Chcemy zachęcić, żeby rozejrzeć się wokół siebie, zobaczyć, spojrzeć przez ramię, czy ten mój kolega nie jest tym kolegą po trudnych przejściach, może potrzebuje mojego wsparcia. Chcemy pokazać, że dzieci się pięknie różnią, są różne, ale takie same. Mamy co prawda różne podstawy wyjścia z domu, to może być dom biologiczny, dom dziecka bądź rodzina zastępcza i chcemy uwrażliwić, chcemy pokazać, jak to jest ważne, żebyśmy się wspierali, żebyśmy się nie dzielili, żebyśmy nie stygmatyzowali, ale żebyśmy sobie pomagali – mówi Barbara Rajkowska.