Muzyk i producent Bartek Królik podzielił się z internautami niezwykłym świadectwem. Kiedy dowiedział się, że jego córka urodzi się chora, namawiał żonę na aborcję. Ta nie chciała jednak o tym słyszeć. Dziś artysta cieszy się, że córka żyje. O wydarzeniach sprzed narodzin Jagódki mówi: "przeszedłem kryzys człowieczeństwa".
Jakiś czas temu Bartek Królik, muzyk i producent (współodpowiedzialny m.in. za najnowszą płytę Agnieszki Chylińskiej "Pink Punk"), pochwalił się narodzinami drugiej córki. Jagódka urodziła się z zespołem Downa. Dziś jej tata szaleje za nią i chętnie udostępnia w internecie zdjęcia i filmiki z udziałem córki, ale nie zawsze tak było. Muzyk wyznał, że gdy dowiedział się o chorobie córki, nie mógł sobie z tym poradzić:
Jako głowa rodziny, w moim przekonaniu, zawiodłem sam siebie, dopuszczając myśli o przerwaniu ciąży. Dziś, z perspektywy czasu, wydaje mi się to zwyczajnie niedojrzałe, ale przynajmniej wiem, z czego wynikało [...] Cały czas się tego uczę. Wyobrażałem sobie trudne życie, które czeka moje dziecko, martwiła mnie myśl o odrzuceniu, poczuciu bycia gorszym, funkcjonowaniu gdzieś na marginesie społeczeństwa.
- opowiada w rozmowie z miesięcznikiem "Pani".
Dziś muzyk jest szczęśliwy, że żona nie dała się namówić na aborcję:
Nie mam wątpliwości, że aborcja pokaleczyłaby nas wszystkich. Miałbym wyrzuty sumienia. Musiałbym wgrać sobie w głowę inny software, jakiś rodzaj ochrony, samousprawiedliwienia, a tak naprawdę żyć w wyparciu.
- mówi.
Nie wyobrażam sobie życia bez Guci, która daje nam tylko szczęście. Zawsze po pracy pędzę do domu, żeby być blisko niej. Ja w niej odnajduję wszystkie cechy, które w człowieku są najlepsze
- dodaje.