Wygląda na to, że przed nami kolejny serial pt. "ofiara TVP". Barbara Kurdej-Szatan, która kilka dni temu pożegnała się z telewizją publiczną, udzieliła łzawego wywiadu, w którym skarży się, że została wyrzucona z powodów politycznych: "Nie żałuję. Przynajmniej mogę sobie spojrzeć w twarz!" - mówi w rozmowie "Party". Czy to oznacza, że przez ostatnie cztery lata nie mogła...?
Po głośnym odejściu z Telewizji Polskiej Roberta Janowskiego i Roberta Makłowicza, czas na kolejną "ofiarę TVP". Tym razem padło na Barbarę Kurdej-Szatan, która ze stacją pożegnała się kilka tygodni temu:
Popierałam różne marsze protestacyjne, co było sprzeczne z polityką władz stacji, a jednocześnie uwielbiałam programy, które prowadziłam
– żali się w rozmowie z magazynem "Party".
Nie potrafiłabym np. nie wspierać praw kobiet czy środowisk LGBT. Przecież wielu moich znajomych artystów, normalnych, bardzo dobrych, uczciwych ludzi to geje czy lesbijki
– tłumaczy aktorka i prezenterka.
Ale jest i "plus" tej sytuacji:
Nie żałuję. Przynajmniej mogę sobie spojrzeć w twarz!
– dodaje Kurdej-Szatan. Ta sama, która przez ostatnie cztery lata, już za czasów "dobrej zmiany" była czołową celebrytką z Woronicza, a wręcz twarzą TVP. Jak widać, pani Kurdej-Szatan ma więcej, niż jedną twarz.