Socjolog w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” nie szczędzi gorzkich słów pod adresem młodego pokolenia.
Rodzice z pokolenia powojennego boomu demograficznego wychowali dzieci na ludzi ambitnych, o dużym potencjale rozwojowym, ale narcystycznych i roszczeniowych, słabo radzących sobie w bezpośrednich relacjach międzyludzkich, nieodpornych na (...) trudy i porażki.
- zauważa socjolog prof. Sroczyńska.
Jej zdaniem, opinie badaczy są podzielone, więc może warto zastosować w ocenie sytuacji arystotelesowską zasadę złotego środka.
Za działalnością Grety Thunberg i jej podobnych stoją jednak pieniądze i polityka wielkich firm. Dla socjologa nie jest tajemnicą, że potężne korporacje różnych branż wywierają wpływ na kształtowanie postaw młodego pokolenia. Chodzi o to, by ulepić bezkrytycznego konsumenta i podtrzymywać kult pieniądza, zapewniając sobie tym samym długotrwały zysk.
- powiedziała ekspertka.
Według socjolog, marketingowe macki potrafią przybierać różne maski, nakłaniając młodych ludzi do korzystania z materialnych dóbr. Uzależniają ich w ten sposób od hedonistycznej konsumpcji.
Nie wiemy, jak wpłynie to na młode pokolenia słabsze psychicznie od swoich poprzedników. Wchodzenie w dorosłość przedłuża się dziś do 30., a nawet do 35. roku życia. Mamy przy tym w Polsce 7,5 mln singli, a co czwarta młoda osoba deklaruje brak kogoś godnego nazwania przyjacielem.
- mówiła.
Powiedziała również, że rośnie za to liczba gniazdowników, czyli osób między 25. a 34. rokiem życia, które wciąż nie oderwały się od rodziców.
Sroczyńska zwróciła również uwagę, że młodzi należą do pokoleń, którym zabraniano eksperymentowania z grupą rówieśniczą, obarczając je za to licznymi zajęciami dodatkowymi, by wywrzeć presję na sukces. Dodała, że młodzi rosną manipulowani przez media, w społeczeństwach rządzonych przez korporacje, którym bezwiednie podlegamy, pozwalając na udział w naszych codziennych wyborach. Nie posiadając zaś zdolności konsumpcyjnych, popadają we frustrację i w depresję.
Według Światowej Organizacji Zdrowia od jednej trzeciej do jednej czwartej populacji świata grożą zaburzenia psychiczne. A depresja, podobnie jak narcyzm, jest przecież chorobą ego. Stany depresyjne wynikają ze zderzenia oczekiwań: kim mam być, z tym kim faktycznie jestem. Popadam w niemoc, bo deficyty w różnych dziedzinach życia psują mój obraz samego siebie albo wpojone mi społeczne wyobrażenia.
- mówiła.
Odnosząc się do tego, że może trzeba było uczyć młodych maksymy: „człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”, zamiast: „każdy jest kowalem swojego losu” przyznała, że „to prawda”.
Wychowano ich w przekonaniu, że mają na swoje życie zasadniczy wpływ. Stawiano za przykład różnych „selfmade men” robiących karierę od podstaw własnymi rękami.
- wyjaśnia socjolog.
Jej zdaniem, to błąd w strategiach rodzicielskich.
Cóż, młode pokolenie to w większości potomstwo powojennego pokolenia demograficznego boomu, „baby boomers”, którego młodość upływała w zgrzebnym PRL-u, gdzie pracowano za dwoje, by zapewnić dzieciom podstawy życiowego powodzenia. Efekt był wymierny: u progu transformacji 9 proc. Polaków miało wyższe wykształcenie, obecnie ma je prawie 23 proc.
- dodała prof. Sroczyńska.
Zwróciła jednak uwagę, że „niestety, rodzicom zabrakło czasu na naukę budowania relacji czy komunikowania się”.
Wychowali ludzi ambitnych, o dużym potencjale rozwojowym, ale narcystycznych i roszczeniowych, słabo radzących sobie w bezpośrednich relacjach międzyludzkich, nieodpornych na przyziemne trudy i porażki.
- wyjaśniła.