Nie chodzi o żadne „alternatywne” produkty czy egzotyczne składniki z nielegalnych źródeł. Chodzi o zwykłe, codzienne kosmetyki: dezodoranty, balsamy, kremy z filtrem UV, a nawet szampony i odżywki. Ich skład nie zawsze jest tak bezpieczny, jak sugerują etykiety. I właśnie dlatego w 2025 roku Komisja Europejska wprowadziła nową listę substancji zakazanych i ograniczonych w produktach kosmetycznych.
Co to "wieczne chemikalia"?
Na celowniku znalazły się m.in. związki z grupy PFAS, nazywane też „wiecznymi chemikaliami”, bo nie rozkładają się w środowisku i organizmie przez dziesiątki lat. Nowe badania wskazują, że długotrwała ekspozycja na niektóre z tych substancji może prowadzić do uszkodzeń nerek, wątroby, zaburzeń hormonalnych, a nawet wpływać na płodność.
Wielu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, że codziennie aplikuje na skórę coś, co może być toksyczne przy regularnym stosowaniu. W 2025 roku lista zakazanych składników w kosmetykach została rozszerzona! To efekt badań prowadzonych przez Europejską Agencję Chemikaliów (ECHA), która jasno wskazała ryzyka wynikające z obecności m.in. Tetrabromobisfenolu A, formaldehydu, butylowanych związków fenolowych i niektórych filtrów UV.
Triclosan - czy jest bezpieczny?
Co to oznacza dla konsumentów? Po pierwsze – nawet renomowany kosmetyk może mieć składnik, który w 2024 roku był legalny, ale w 2025 roku już nie jest. Producenci mają czas na dostosowanie receptur, ale produkty „ze starej partii” nadal mogą być w sprzedaży i w domowych szafkach.
Po drugie – większość konsumentów nie analizuje składu chemicznego na opakowaniu. A nawet jeśli próbują, to nie wiedzą, które nazwy oznaczają realne zagrożenie. Przykład? Ethylhexyl Methoxycinnamate – popularny filtr UV, który przeszedł przez badania toksykologiczne jako możliwy "zaburzacz" hormonalny. Albo triclosan, dawniej stosowany w dezodorantach, który teraz w wielu krajach jest zakazany.
Trzeba czytać etykiety
Dlatego specjaliści apelują: nie panikować, ale zacząć czytać etykiety. I nie sugerować się wyłącznie reklamami z aptek i kolorowych magazynów.
Naturalny wygląd opakowania nie oznacza naturalnego składu. Czasem za 'zielonym listkiem' stoi coś, czego nie chcielibyśmy mieć na własnej skórze
– mówi dermatolog. Nowe regulacje UE są już wdrażane. Producenci mają określone terminy na usunięcie zakazanych składników, ale konsumenci są na tym etapie zdani głównie na siebie. Polska Inspekcja Handlowa zapowiada wzmożone kontrole, ale rynek jest ogromny, a sklepowe półki nie oczyszczą się z dnia na dzień.
To, co dziś pachnie świeżo i wygląda bezpiecznie, może za kilka miesięcy zniknąć z obiegu – i to nie dlatego, że produkt się nie sprzedaje. Ale dlatego, że uznano go za zagrożenie dla zdrowia.