Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego w Piasecznie (w jego skład oprócz urzędników wchodzą przedstawiciele policji, straży pożarnej, fundacji Animal Rescue Polska i eksperci ze stołecznego zoo) zdecydował, że poszukiwania pytona tygrysiego w okolicach miejscowości Gassy będą prowadzone nie tylko na lądzie i w wodzie, ale także z powietrza.
Zapadła decyzja, by tę okolicę monitorować za pomocą drona. Teraz musimy pozyskać do współpracy osobę, która posiada taki sprzęt i go obsługuje
- poinformowała Agnieszka Pindelska-Litkie, Kierownik Biura Bezpieczeństwa, Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych w Starostwie Powiatowym w Piasecznie.
Urzędniczka dodała, że z powodu deszczu poszukiwania węża przerwano przed południem i mogą nie zostać wznowione aż do czwartkowego poranka. Decyzja będzie podejmowana zależnie od pogody.
Poszukiwania są prowadzone głównie w okolicy miejsca, gdzie w sobotę znaleziono 5-metrową wylinkę pytona. Była ona zawinięta między drzewami.
Była miękka i elastyczna, a to, zdaniem ekspertów, oznacza, że była świeża. Zwierzę musi być w dobrej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej, bo wylinka była w całości. Wąż zrzucał ją spokojnie, musiał się dobrze czuć na tym terenie. Możliwe, że przebywał tu już dosyć długo
- mówi Pindelska-Litkie.
W Gassach nad Wisłą panują idealne warunki dla egzotycznego węża.
Aktualnie jest duszno, wilgotno, w ostatnich dniach było gorąco. Pożywienia też zapewne nie brakuje
- mówi kierowniczka biura kryzysowego.
Odnaleziono wiele śladów węża na mule w miejscach, gdzie wychodził z wody albo się w niej zanurzał. Były długie i szerokie na około 40 centymetrów.
Doniesienia od osób, które widziały węża, pojawiły się także z miejscowości w powiecie otwockim - po drugiej stronie Wisły. Starosta otwocki Mirosław Pszonka powiedział, że jeden z mieszkańców Glinek zgłosił, iż w środę rano widział pytona. "Informacje o zagrożeniu są na bieżąco weryfikowane" - powiedział samorządowiec.
Każdy, kto ma informację o zwierzęciu bądź informacje dotyczące jego ucieczki, jest proszony o kontakt z Policją pod numerem (22) 604 52 13 lub Fundacją Animal Rescue Polska - (22) 350 66 91.
Jak podaje "Gazeta Polska Codziennie" to nie pierwsza obława na dzikie zwierzę, którą przeprowadzają służby państwowe i media. Oto kilka przykładów.
Guziec z Ursynowa
Ta historia pochodzi z 1996 r., a opisywały ją największe dzienniki na świecie. Podczas przewożenia guźców z zoo w Warszawie do zoo w San Diego z terenu parku botanicznego w Powsinie uciekł jeden osobnik. Od 2 kwietnia do zimy trwała obława na zwierzę, które przez okno w budynku pognało do Lasu Kabackiego. Ostatecznie nie udało się go odłowić.
Lwy na Mazowszu
W 1994 r. sołtys wsi Helenów (nieopodal Gostynina) zaalarmował, że widział dwa lwy. Przez kilka dni trwała obława na osobniki, a o sprawie informowały wszystkie ogólnopolskie media. Po kilku dniach okazało się, że to, co sołtys wziął za lwy, to były dwa owczarki kaukaskie, które uciekły właścicielom.
Puma w Opolu
W 2009 r. w sezonie wakacyjnym media żyły poszukiwaniami pumy grasującej na Opolszczyźnie. Zwierzę zostało kilkakrotnie nagrane kamerami i telefonami, ale ostatecznie nie udało się go schwytać. Podejrzany kotowaty przeniósł się później na Morawy.
Wieloryb Lolek
W 2006 r. dziennik „Fakt” śledził drogę wieloryba, który płynął Wisłą w stronę Warszawy. Do dzisiaj wielu specjalistów podważa wiarygodność informacji i tego, czy zwierzę zwane przez dziennikarzy Lolkiem kiedykolwiek istniało. W 2013 r., gdy nieopodal Mielna Bałtyk wyrzucił ciało walenia, dziennik „Fakt” uznał, że to właśnie był Lolek.
Pyton z Nowej Soli
W październiku ub.r. leśnicy z Nadleśnictwa Nowa Sól znaleźli pytona tygrysiego. Po badaniach weterynaryjnych okazało się, że była to samica w wieku ok. 7 lat, mierząca ponad 270 cm. Zwierzę nie przeżyło.
Polecamy środowe wydanie „Codziennej”. https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/aYCCaS9TvZ
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 10 lipca 2018