Robert Biedroń postanowił "naładować akumulatory", czym pochwalił się w mediach społecznościowych. Niestety, nie przewidział, że znajomość języków obcych jednak się w życiu przydaje. Zwłaszcza, jak się jest politykiem, który lubi kontrowersje.
Biedroń pochwalił się na swoim profilu na Facebooku weekendowym wypadem do Włoch. Nie obyło się jednak bez wpadki...
"Ładowanie akumulatorów (OZE!) na stopniach katedry Duomo - tak było w weekend"
- napisał, dodając, że "od dziś bierzemy się do ciężkiej pracy" i "nie zwalniamy tempa - wyciągamy wnioski z kampanii, działamy, pracujemy, a na jesieni dajemy czadu i zmieniamy Polskę".
Problem w tym, że "duomo" to po włosku... "katedra". O czym nie omieszkano napisać wprost. I posypały się prześmiewcze komentarze. To tylko niektóre z nich:
"Duomo czyli Katedra Katedra. Czyli czyta Pan książkę libro na schodach scala w okularach occhiali"
"Panie Robercie! Duomo to po włosku katedra.A Pan jest pod Duomo di San Gennaro czyli katedrą Św. Januarego w Neapolu. A nie pod katedrą duomo"
#takasytuacja pic.twitter.com/gwUTJxdJ93
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 3 czerwca 2019