Jeszcze przed czwartkową premierą Krystyna Janda ubolewała nad słabą sprzedażą biletów na jej najnowszy spektakl. Pierwszy publiczny pokaz okazał się być frekwencyjną klapą. Obsługa zapraszała widzów do pierwszych rzędów.
"Koniec czerwonego człowieka" w reżyserii Krystyny Jandy miał być hitem na początek sezonu teatralnego w OCH Teatrze. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Ani nazwisko znanej aktorki, ani noblistki Swietłany Aleksiejewicz, autorki książki na podstawie której powstała teatralna adaptacja, nie zgromadziły tłumów na sali.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Kilka dni przed uroczystą premierą Janda skarżyła się w mediach społecznościowych, że ludzie "w ogóle nie kupują biletów" na jej najnowszy spektakl. Oceniała wtedy, że odstrasza ich trudny temat wojny.
Dzień po uroczystym pokazie za zaproszeniami odbył się pokaz biletowany. Artystka przyzwyczajona do roli gwiazdy, nie przywykła do takich sytuacji.
W piątkowy wieczór widownia świeciła pustkami. Jak poinformował portal wp.pl jeden z czytelników, obsługa teatru zachęcała widzów do zmiany miejsc bliżej sceny, by aktorzy nie musieli grać do pustych krzeseł.
Będziemy grać mimo to. Dla niewielkiej publiczności także