Maciej Stuhr był gościem czwartkowych \"Faktów po faktach\", gdzie w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską tłumaczył między innymi, o co chodzi w akcji \"Kultura Niepodległa\". Padła też zaskakująca jak na niego deklaracja: \" Nie chciałbym bawić się w komentatora politycznego\" - oznajmił aktor, który regularnie komentuje w mediach społecznościowych działania obozu rządzącego.
Z pewną zazdrością patrzę na kolegów, którzy robią swoje i potrafią - albo chcą - trzymać język za zębami. We mnie jest coś takiego - jakiś wewnętrzny imperatyw, który nie pozwala mi siedzieć cicho.
- wyznał Maciej Stuhr w "Faktach po faktach" na pytanie prowadzącej o to, dlaczego decyduje się otwarcie krytykować działania partii rządzącej.
Jednak, gdy Katarzyna Kolenda-Zaleska spytała aktora o to, czy według niego Polska jest nadal krajem demokratycznym, ze strony Macieja Stuhra padła ciekawa deklaracja:
Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. Natomiast nie chciałbym bawić się w komentatora politycznego
- odparł aktor, który regularnie umieszcza na swoim Facebooku wymierzone w PiS komentarze.
To nie była jedyna niespójność w trakcie tej rozmowy. Na pytanie, na czym polega projekt "Kultura Niepodległa", Stuhr odpowiedział:
Jest to taka idea, żeby zgromadzić jak najwięcej twórców kultury, ale nie tylko ich, również jej odbiorców. I jest tam kilka pomysłów na to w co ta grupa powinna wierzyć i co sobą reprezentować. Zasadnicze postulaty są dwa: jeden "metafizyczny", drugi bardziej realny. Ten pierwszy dotyczy uniezależnienia kultury od jakichkolwiek wpływów politycznych, a drugi ma na celu organizację przez środowiska twórcze obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości. To inicjatywa otwarta, do której chcemy zaprosić wszystkich. No, może poza politykami.
- zdradził Maciej Stuhr, który chwilę później, zaprzeczając apolitycznemu charakterowi inicjatywy, dodał:
Minister (kultury i dziedzictwa narodowego - przyp.red.) dość średnio rozmawia ze środowiskiem, jest właściwie "ministrem z tabletu". Trudno sobie wyobrazić bardziej skłóconego z artystami ministra kultury. Natomiast myślę, że prędzej czy później "Kultura Niepodległa" chciałaby się z ministrem jakoś skomunikować.