10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

„Tu spoczywa przyjemność” – wnuczka króla, która obżarła się na śmierć

Maria Ludwika Elżbieta Orleańska była wnuczką króla Słońce, czyli Ludwika XIV. Jej matka Franciszka Maria była szpetnej urody i jeszcze szpetniejszego charakteru. Dość powiedzieć, że jej mąż zwał ją „Madame Lucyfer”. Wydała na świat ośmioro dzieci, lecz żadnego z nich nie oglądała dłużej niż to było potrzebne, czyli prawdopodobnie tylko przy porodzie. Maria Ludwika była oczkiem w głowie ojca Filipa, jednak nie wyszło jej to na dobre, bo ten rozpieszczał ją ponad miarę. Nic dziwnego, że nikt nie był w stanie wpłynąć na jej zachowanie, co ostatecznie doprowadziło ją do zguby.

Znana ze swojego niepohamowanego obżarstwa już od dziecka, była też nad wyraz uparta. Babka ze strony ojca tak opisywała kilkuletnią Marię Ludwikę Elżbietę w swoich „Listach”:

...już od najwcześniejszych lat uparta i stanowcza, bardziej niż cokolwiek innego przypominała twardogłowego konia. 

Kiedy miała 15 lat powstał projekt, by wyszła za mąż za Karola de Berry, syna Delfina. Panna nie miała nic przeciwko temu, ale wtrącił się we wszystko król Słońce, który był dziadkiem obojga. Nie uważał jednak, że przeszkodą jest pokrewieństwo, ale… otyłość narzeczonej. Maria Ludwika nie namyślając się długo przeszła na ścisłą dietę, zaczęła zażywać ruchu i po roku wyraźnie zeszczuplała. Małżeństwo mogło dojść do skutku. Ceremonia odbyła się latem 1710 roku. Wszyscy musieli przyznać, że młodzi fizycznie pasują do siebie jak ulał: oboje byli naprawdę grubi.

Jednak książę Karol był miłego usposobienia, szybko więc miał dość swej rozhisteryzowanej żony. Jak pisał książę de Luynes „osiągnąwszy swój cel, powróciła do dawnych zwyczajów i w mniej niż sześć miesięcy utyła ponad miarę”. Zaszła też w ciążę, a lekarze nakazali jej leżenie. Pierwsze dziecko zmarło przedwcześnie, potem drugie. Dziadek chcąc pocieszyć wnuczkę obsypywał ją klejnotami, ona wolała pocieszać się przy stole. Jadła i piła niemal całymi dniami. Mąż zaczął ją zdradzać, więc i ona nie była mu dłużna. Jednym z kochanków Marii został zwykły koniuszy La Haye, którego zaczęto przezywać „Monsieur Tout-Prêt” („Pan w ciągłej gotowości”). W 1714 roku Karol spadł nieszczęśliwie z konia i zmarł. Młoda wdowa wkrótce potem poroniła i nie mając żadnych już hamulców postanowiła niczego więcej sobie nie odmawiać. Jej bale przeszły do legendy głównie z powodu niezliczonej ilości jedzenia. Na jednym z nich podano: „132 przystawki, 32 zupy, 60 dań głównych, 130 deserów na ciepło i 60 na zimno, 72 zapiekanki, 82 gołębie, 370 kuropatw i bażantów”. A gdyby mimo tego ktoś był głodny rozstawiono 100 koszy ze świeżymi owocami, 94 z suszonymi i 50 z mrożonymi. Maria Ludwika zaczęła niedomagać, a lekarze pisali:

niemożliwym byłoby cieszyć się dobrym zdrowiem, wykazując tak potworne nieumiarkowanie. Ona siada do stołu o ósmej czy dziewiątej wieczór i je bez przerwy aż do trzeciej nad ranem.

W 1720 roku było już z nią bardzo źle. Zmarła 20 lipca, mając zaledwie 24 lata. Sekcja wykazała nie tylko uszkodzenie wątroby, ale i mózgu, oraz kolejną – piątą ciążę.

 



Źródło: niezależna.pl

#śmierć z przejedzenia #Maria Ludwika Orelańska #Ludwik XIV #król Słońce

albicla.com@ Magdalena Łysiak