Obiekty drewniane z XVIII wieku przetrwały, a z XVII nie ma prawie żadnych! Na przykładzie lamusa w Grodnie obserwujemy bardzo dobry model restauracji. Przy czym nie restauracji za pieniądze państwowe, a wykonanej siłami wspólnoty religijnej, która samodzielnie znalazła na to środki.
Reklama
– powiedział prezes społecznego Towarzystwa Ochrony Zabytków Anton Astapowicz.
W czasach sowieckich mniszki zostały wysiedlone z klasztoru, w kompleksie ulokowano szpital psychiatryczny. Drewniany lamus przetrwał cudem – nie spłonął podczas wielkiego pożaru Grodna w 1885 roku i nie zburzyli go sowieci. Odnawianie zabytku jeszcze trwa. Grodzieńskich katolików wsparło pieniężnie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polski. Według kierownika budowy, wszystkie pracy można by skończyć w ciągu dwóch lat – przy należytym finansowaniu. Ale proces przedłuża się. Za to budynek stoi już na kamiennej podmurówce i pod gontem. Można go więc podziwiać z zewnątrz. W środku prace trwają.
Właśnie zakończyliśmy trzeci etap restauracji, ale do ostatecznego końca prac jeszcze daleko. Będzie tam ekspozycja poświęcona życiu i działalności sióstr brygidek w Grodnie.
– opowiada Grażyna Szałkiewicz, administratorka Centrum Informacyjno-Turystycznego diecezji grodzieńskiej. We wnętrzu mają zostać jeszcze odnowione utracone elementy drewniane.
Początkowo w lamusie miało powstać muzeum diecezji grodzieńskiej, ale uniemożliwiają to normy przeciwpożarowe. W takim budynku drewnianym może przebywać jednocześnie nie więcej niż 15 osób. Dlatego muzeum diecezjalne powstanie obok – w murowanym budynku poklasztornym.
Już teraz można umówić się na wycieczkę grupowa lub indywidualną po klasztorze brygidek – w Centrum Informacyjno-Turystycznym diecezji.
Miłośnicy zabytków i władze diecezji jednym głosem zapewniają – wyjątkowy drewniany lamus już niebawem będzie jedną z głównych atrakcji turystycznych Grodzieńszczyzny. Dołączy więc do grodzieńskiej Fary i Kołoży – jednej z najstarszych murowanych cerkwi na północy Europy.