Podczas koncertu, który miał uświetnić obchody stulecia odzyskania niepodległości, pojawiła się muzyczna interpretacja wiersza „Nic dwa razy się nie zdarza” Szymborskiej. Ta reżimowa poetka miała w jednym racje: nic dwa razy się nie zdarza. Drugi raz tak wybitny poeta, jak Herbert, się nam nie zdarzy. I to właśnie jego wierszy zabrakło na koncercie. Wierszy, które tak wspaniale interpretował Przemysław Gintrowski. Sam poeta nazywał się ironicznie „tekściarzem od Gintrowskiego”. Dlatego tak cieszy, że Fronda wydała poszerzoną biografię poety, której autorką jest Joanna Siedlecka.
Skryty za Panem Cogito
Herbert jest kochanym poetą. Często mam wrażenie, że kochanym, choć nie rozumianym. Jego wiersze pełne są ostrych jak stwierdzeń, cynicznych i szyderczych. Nie zawsze jasnych na pierwszy rzut oka. Trudnych do zrozumienia, ale nie niemożliwych. Ułatwić ich odbiór może praca Joanny Siedleckiej. Kultowa biografia jej autorstwa powraca wzbogacona o nowych sześć rozdziałów, które pozwalają choć trochę wejrzeć w duszę kreatora Pana Cogito. Nie jest to łatwe zadanie, bo Herbert był skryty. Nie afiszował się ze swoim życiem, w ciszy wygłaszając głośne frazy.
Przenikliwy do szpiku
Najbardziej uderzająca w twórczości Herberta jest jego celność. Wiersze naszpikowane są ostrymi jak brzytwa stwierdzeniami, które swoją prostotą demaskują rzeczywistość. Biografia Siedleckiej rysuje przed nami człowieka bezkompromisowego, który świadom jest prawdy. Człowieka skazanego na infamię przez elity III RP, bo na głos mówił o kolaboracji z komunistami. Człowieka, któremu odebrano szanse na Nobla. To dość znamienny fakt – nagrody tej nie dostał również człowiek, który uratował Herbertowi we Lwowie życie, mianowicie Rudolf Weigl.
Powrót
Zbigniew Herbert to najwybitniejszy poeta współczesności. Twórca ostry jak brzytwa, erudyta i znawca kultury antycznej. Poeta z etosem i twardy jak skała. Zaświadcza o tym jego biografa „Pan od Poezji”.