Celebrowanie Dnia Niepodległości trwale lokuje się w naszej tradycji, patriotyzm staje się modny i w dobrym tonie. Potrafi też przybierać formy niedosłowne i nowatorskie, jak te zaproponowane przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Dyrekcja Muzeum postanowiła bowiem uczcić 11 listopada „Balem u Pana Boga”, spektaklem muzycznym w reżyserii Olgi Czyżykiewicz.
Jeśli spojrzeć na materiały promujące to wydarzenie, można by oczekiwać – ot, po prostu – koncertu z piosenkami Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego, ten jednak okazał się spektakularnym widowiskiem, z precyzyjnie wymierzoną dramaturgią, a co najważniejsze – wykwintnym i eleganckim.
Już sama scenografia witała wysmakowanym tonem, cała w bieli, oflankowana zwiewnymi tiulami, a w tle stonowane wizualizacje, współgrające z muzyką. Na biało ubrani byli też muzycy i wokaliści. Ci ostatni zmieniali się na scenie niczym aktorzy, grający w kolejnych odsłonach spektaklu…
Przedstawiciele różnych światów muzycznych, styli i konwencji. Każdy z nich wniósł coś własnego, oryginalnego, a mimo to wszyscy stworzyli widowisko spójne i harmonijne. Swoje interpretacje Kaczmarskiego zaprezentowali ikoniczni już artyści, jak Piotr Cugowski, Sebastian Karpiel-Bułecka, Dariusz Malejonek czy Marika. A obok nich młodsze pokolenie artystów, finaliści programu „Voice of Poland”, którzy brawurowym szturmem biorą rodzimą scenę muzyczną.
Pierwszy akt „Balu u Pana Boga” wykonała Monika Urlik, która ekspresyjną interpretacją "Źródła" wysoko wzniosła poziom artystycznego napięcia, a te utrzymywało się do ostatnich akordów widowiska. Po niej Marika z metafizycznym wdziękiem wyśpiewała "Walkę Jakuba z Aniołem". Damian Ukeje z szelmowską swadą zaprezentował "Strącenie aniołów", a po nim scena eksplodowała "Obławą" w wykonaniu Sebastiana Karpiela-Bułecki. Piotr Cugowski wykonaniem "Dokąd nas zaprowadzisz Panie?" potwierdził, że jest klasą samą dla siebie, a ….Kropka "Antylitanią na czasy przejściowe" podtrzymała aurę mistycznego napięcia i udowodniła, że zasługuje na muzyczną ekstraklasę. Tę część koncertu zwieńczył Dariusz Malejonek, który wykonał – a jakże – "Arkę Noego", a swoją energetyczną interpretacją po prostu porwał publiczność. A to była dopiero pierwsza odsłona widowiska… W drugiej części można było usłyszeć autorskie wersje "Lirnika i tłumu", "Krzyku", "Wędrówki z cieniem", "Między nami", "Błogosławię zło", "Powrotu", a całość zamknęła "Modlitwa" w przejmującej interpretacji Karpiela-Bułecki.
fot.Mikołaj Bujak/muzeum1939.pl
Jeśli chodzi o mankamenty, to niedosyt pozostawił Malejonek, który wykonał tylko jedną piosenkę. Zabrakło też wspólnego finału.
Kaczmarski i Gintrowski to niekwestionowani bardowie, ważne i piękne karty naszej kultury, które w popkulturowym zgiełku współczesności stały się przyjemnością dla koneserów.
Artyści z „Balu u Pana Boga”, tchnęli w ich piosenki nowe życie, nową energię. Na nowo odkryli ich wielkość, dobywając artyzm i wielorakość. Jednocześnie zaprezentowali nową formę patriotyzmu. Niealternatywną, niebędącą opozycją ani kontrapunktem do tradycyjnych form celebrowania polskości, tylko ich poszerzeniem. Utwory Kaczmarskiego i Gintrowskiego dotykają istoty naszej duszy, są ekspresją tożsamości kształtowanej wielowiekową tradycją kulturową, tym śródziemnomorskim kodem zakotwiczonym w biblijnej symbolice i antycznym wzorcu. Bo polskość ma uniwersalną perspektywę, wzrasta na humanistycznym korzeniu ponadczasowych wartości. To przecież ciągły dialog z Bogiem, metafizyczne poszukiwania, pytania o tajemnicę cierpienia i istotę człowieczeństwa.
fot.Mikołaj Bujak/muzeum1939.pl
Patriotyzm „Balu u Pana Boga” skrył się w niedosłownej narracji, historia ubrana została w metaforę. Olga Czyżykiewicz posłużyła się nią z wyczuciem, reżyserując spektakl sięgający rejonów subtelnej mistyki, a wykonawcy wypełnili go emocjami i psychologicznym autentyzmem. W końcu dystynkcja sfer niebieskich zobowiązuje.