Muzycznie utwór „Dawaj w długą” nawiązuje do folku i słynnych już brzmień, które dobrze znamy z płyty Kayah & Bregović. Ale w warstwie tekstowej to bardzo współczesna historia. O czym jest ta piosenka? Co chciała Pani w niej przekazać?
Bałkańskie mocne rytmy często kojarzą się nam z szaleństwem i imprezowaniem. Tak też wyobraziłam sobie treść tej historii. Sytuację, kiedy chce się ruszyć w miasto bo jest weekend, ale ludzie z którymi się umówiłeś nie przychodzą na czas… Mamy wtedy wrażenie, że coś nas omija. Sama takich sytuacji nie mam, w weekendy na ogół pracuję, a kiedy są wolne, chętnie odpoczywam w domu. Ale przypomniałam sobie dawne czasy, kiedy jeszcze nie byłam matką, a wolność pozwalała mi na odrobinę szaleństwa… Chciałam tą piosenką trochę usprawiedliwić pragnienie zabawy w każdym z nas, że w sumie nie ma w tym „resecie” nic złego. Powinniśmy nieraz dać sobie dyspensę i zwyczajnie dać w długą. Radość i zabawa są też ważnym elementem naszego życia. Cały tekst uważam za bardzo zabawny, posługuję się grą słów, które o dziwo, jak nigdy wylatywały mi z rękawa.
Rozumiem, że powrót do tradycyjnych brzmień to nie tylko puszczenie oka z okazji 20-lecia wspomnianego wyżej albumu. W jednym z ostatnich wywiadów powiedziała Pani, że marzy się Pani sięgnięcie do tradycji słowiańskiej. Czy możemy spodziewać się Kayah śpiewającej „białym głosem” w akompaniamencie bębna obręczowego?
Jakiś czas temu odkryłam, że umiem śpiewać „białym głosem”. To ciekawa wycieczka. Od dawna marzy mi się płyta lekko magiczna, trochę ilustracyjna, prawie filmowa, czerpiąca ze słowiańskiej tradycji, przebogatej i wciąż, mam wrażenie, dziewiczej.
Utwory z których słowiańskich regionów najbardziej Panią interesują?
Jako dziecko odwiedzałam dziadków na Podlasiu i tamte tereny , jak i mentalność przeciętnego człowieka są mi bardzo bliskie. Wschód jest wielce fascynujący.
Wiem, że jesienią planuje Pani kolejny koncert z Bregoviciem. Jak wypadł ten pierwszy? Czy po 20 latach Wasza współpraca, energia na scenie zmieniły się jakoś?
Jesteśmy już zupełnie innymi ludźmi. Także artystami… Dojrzeliśmy nie tylko do głębszej interpretacji, ale i do przyjaźni. Koncerty są niezwykle emocjonalne. Tysiące ludzi śpiewa teksty od początku do końca, to jak wielkie urodzinowe przyjęcie. Dla mnie niezapomniana przygoda. Cieszę się, że na jesieni zagramy jeszcze raz. Już 24 października, w Krakowie na Tauron Arenie zagramy ostatni w tym roku, jubileuszowy wspólny koncert.
Podobno była już Pani w Wilnie. Jak wspomina Pani stolicę Litwy?
Miałam wielkie szczęście tu wystąpić. W zeszłym roku, w grudniu miałam koncert w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Było super. Mam nadzieję, że uda się to kiedyś powtórzyć. Dodatkowo przemiła pani przewodnik oprowadziła nas po tym pięknym mieście. Pokazała cmentarz, z całą masa nagrobków polskich żołnierzy, Stare Miasto z Ostrą Bramą, przelotem widzieliśmy także artystyczne Zarzecze. Byliśmy również na cmentarzu na Rossie, gdzie pochowano serce marszałka Piłsudskiego. Widzieliśmy także budynek, w którym niegdyś znajdował się sklep rodziny Maryli Rodowicz…
Apteka! Ostatnio rozmawiałyśmy o niej z panią Marylą na łamach „Kuriera”….
(śmiech) Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze odwiedzę Litwę i zagramy tam kolejny koncert, bo publiczność była fantastyczna.
Rozmawiała Magdalena Fijołek.
Wywiad z Kayah ukazał się w "Kurierze Wileńskim" z 22 czerwca 2019 r. Publikujemy go dzięki uprzejmości magazynu.
UWAGA! Cyfrowe wydanie bieżącego numeru "Kuriera Wileńskiego" możesz kupić na portalach nexto.pl, e-kiosk oraz egazety.pl. Cena 44-stronicowego e-wydania to tylko 4 zł!