„Przeszłość jest prologiem” to najnowsza książka dra Jacka Bartosiaka będąca zbiorem zagadnień geopolitycznych omówionych podczas ostatnich lat kilku lat, wykładów, debat i wystąpień publicznych autora. Z obszernego materiału wybrano najbardziej kluczowe dla współczesnego świata kwestie, w tym m.in. rywalizację handlową pomiędzy USA i Chinami.
Stary ład kruszeje, równowaga w Eurazji jest niepewna, a mocarstwa stanęły do wielkiej rywalizacji. Jesteśmy świadkami przyspieszenia biegu wydarzeń międzynarodowych. Ostatnie wypadki, w tym amerykańska blokada chińskiego potentata na rynku m.in. smartfonów, pokazuje, iż nastąpiło wejście na nowy poziom rywalizacji handlowej pomiędzy USA i Chinami. Bez wątpienia ma to wpływ zarówno na sytuację w Europie, jak i Polsce. Niebawem zobaczymy, co się wyłoni z okresu przejściowego
– mówi dr Jacek Bartosiak.
W mojej najnowszej książce znalazły się najbardziej ważkie zagadnienia z punktu widzenia geopolityki, jakie zostały omówione podczas moich dotychczasowych wykładów. Publikacja ta pokazuje jak na przestrzeni ewoluował dotychczas znany porządek
– dodaje autor.
W publikacji „Przeszłość jest prologiem” znalazły się m.in. takie zagadnienia jak sytuacja Polski i świata w obliczu konfliktu USA–Chiny, bazy NATO w Polsce i gazowa szansa Trójmorza.
Przygotowywaliśmy się do tego przez kilka lat wspólnych spotkań i rozmów o nadchodzącej przyszłości. Temu służyły także dwie poprzednie książki: „Pacyfik i Eurazja. O wojnie” wydana w 2016 roku i „Rzeczpospolita między Lądem a Morzem. O wojnie i pokoju” wydana z końcem lata 2018 roku. Mam nadzieję, że podczas lektury najnowszej publikacji szczególnie interesująca będzie dla czytelnika możliwość zweryfikowania, czy prawidłowości opisywane we wcześniejszych wystąpieniach (opatrzonych każdorazowo datami) potwierdziły się w późniejszym czasie. Czytelnik sprawdzi, czy aparat pojęciowy z dziedziny strategii oraz tok rozumowania geopolitycznego, które nieustannie przywoływałem do analizy rzeczywistości, okazały się skuteczne. Chodzi o skuteczność nie tylko w odniesieniu do rozumienia przeszłości oraz zachodzących aktualnie wydarzeń, ale i do przewidywania wydarzeń przyszłych
– podsumowuje dr Bartosiak.
Uwaga! W najbliższy piątek 31 maja o godz. 19:00 w Auli im. Adama Mickiewicza Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego (ul. Krakowskie Przedmieście 26/28) odbędzie się spotkanie autorskie dotyczące książki dra Jacka Bartosiaka. Zapraszamy!
FRAGMENT KSIĄŻKI:
Rozdział:
Amerykański problem z Niemcami.
Trójmorze istnieje jako czysty model geostrategiczny. Na pewno ma potencjał, natomiast to pytanie czy… jest to gra o sumie zerowej. Europie Zachodniej nie będzie zależało na tym, żeby wzmocnić Trójmorze jej kosztem. Trójmorze jako organizacja, która może zupełnie zmienić europejski porządek, ma szansę tylko wtedy, jeśli zostanie odpowiednio dofinansowana i wsparta przez Stany Zjednoczone. Bez tego będzie jedynie klubem sierot po odkryciach geograficznych na Atlantyku oddzielonych linią dualizmu na Łabie od wyżej rozwiniętej Europy Zachodniej Przemówienie Donalda Trumpa mogło poruszyć Polaków, którzy usłyszeli dziś, że są bijącym sercem Europy, odważnym narodem, który niezłomnie walczył o wolność zawsze po dobrej stronie barykady, któremu nikt nigdy nie był w stanie odebrać ducha i wiary. Nie łudźmy się, wzruszenie Polaków nie było jedynym i najważniejszym celem wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie. Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, doradca amerykańskiego prezydenta, wytłumaczył na Global Forum praktyczne względy, które zdecydowały o tym, że przemówienie Donalda Trumpa było pełne odwołań do historii Polski. Bo Polska to idealne miejsce, żeby zaapelować do członków NATO, aby sprawiedliwie dzielili się wydatkami na obronność, stawiając Polskę jako dobry przykład, a dodatkowo – ten ton irytuje Niemców. Dla Amerykanów było to przemówienie, które miało pokazać, że prezydent Trump potrafi wcielić się w rolę światowego lidera. Wielu Amerykanów zaczęło w to wątpić widząc, że prezydent idzie na zwarcie z całym światem, zrywając porozumienie klimatyczne, kłócąc się z grupą G20. Wielu Amerykanów zaczęło się obawiać, że Stany przez tak konfrontacyjną postawę ich prezydenta utracą rolę światowego lidera na rzecz na przykład Chin. To dzisiejsze przemówienie miało pokazać Amerykanom, że nie taka jest wola USA. Mamy do czynienia ze zwrotnym momentem w kontekście tego, co się dzieje na świecie, sporu pomiędzy gospodarkami, pomiędzy Niemcami a Stanami, Chinami a Stanami, no i z rolą Rosji. My jesteśmy w tle tego, co jest materialnym wymiarem tego przemówienia. Pierwszym konkretem jest wskazanie, że istnieje coś takiego jak Trójmorze, przy czym jest to formuła na razie modelowa, niewypełniona treścią poza obietnicą amerykańską, że tutaj ta grupa państw będzie mogła korzystać z dostępu do gazu niezależnego od Rosji.
Natomiast to jest jeszcze niestety mało, żeby stworzyć prawdziwe Trójmorze. Musi zostać stworzone coś, co będzie w stanie balansować potęgę gospodarczą zachodniej Europy. Na pierwszy rzut oka wydaje się nam to abstrakcyjnym wyzwaniem, arcytrudnym. Ale kiedy się spojrzy na mapę, to z łatwością zauważymy, że Europa Wschodnia jest jednak większa od Zachodniej. W historii świata już kiedyś było tak, że przed epoką wielkich odkryć geograficznych to PKB Europy Wschodniej było porównywalne, jeśli nie większe niż w Zachodniej części naszego kontynentu. Należy na Międzymorze patrzeć również jako na element polityki amerykańskiego mocarstwa morskiego, które znajduje się w fundamentalnym sporze z głównym państwem kontynentalnym, Niemcami, i jest to poważny rankor o to, jak ma wyglądać ład globalny. Po brexicie Amerykanie są powoli acz konsekwentnie wypychani z Europy nie tylko przez Rosję, ale również przez Niemcy i znajdują się z nimi na kursie kolizyjnym, co będzie doskonale widoczne za chwilę na szczycie G20. Możemy więc domniemywać, że propozycja powołania Międzymorza, w dodatku zadeklarowana ze stolicy tego nowego, potencjalnego regionu była też z punktu widzenia Waszyngtonu próbą wbicia klina między państwa Unii i umiejętnym balansowaniem pomiędzy głównymi rozgrywającymi na Starym Kontynencie. W wypowiedzi Trumpa można było wychwycić kilka zdań uderzających w naszych najbliższych zachodnich sąsiadów – kilka adresów antyniemieckich, znalazły się słowa o gospodarce przeregulowanej, o rozbuchanej i niesprawnej biurokracji.
Padły również ważkie słowa o tym, że Zachód powinien się zmierzyć z naszym status quo, zaakceptować, że Polska dysponuje wzrastającą siłą. Było też wiele nawiązań do Chin, bo Trump wspomniał o tym, jak wyglądają gospodarki społeczeństw, które się rozwijają prawidłowo. Prezydent USA uspokajał też między wierszami słuchaczy, zaznaczając, że Zachód nadal ma przewagę w sporze z Chinami i większość argumentów w ręku. W sensie przekazu wartościującego, było to silne przemówienie. Międzymorze czy Trójmorze jest bardzo ważną formułą – tyle tylko, że na razie słabą i dlatego nie ma szans na realizację, jeżeli nie osiągnie pewnego pułapu – i życzyłbym sobie, żeby Amerykanie trochę więcej substancji w nią włożyli i pomogli. W przemówieniu padły słowa o Artykule V. To prawda, ale zważmy, że jeśli trzeba czekać na to wielkie przemówienie, by usłyszeć potwierdzenie aktualności Artykułu V, to też powinno już dawać nieźle do myślenia, w jakim stanie znalazł się Sojusz Północnoatlantycki. W szczególności, w jakim stanie są dwie kwestie. Pierwsza – jedność w NATO, jedność celów i jedność decyzyjna. A druga – to obecność amerykańska w Europie jako taka. Najwyraźniej obie te delikatne materie znajdują się pod dużym znakiem zapytania, mamy zatem prawo martwić się o nie na naszej wschodniej flance Sojuszu. Pomimo że Trump zgłasza zwiększenie budżetu Pentagonu, zapowiada rozwój floty i rozwijanie nowych koncepcji operacyjnych dla ostatnio traktowanych po macoszemu amerykańskich wojsk lądowych (co jest wreszcie pozytywną zmianą w europejskim teatrze działań), to dla nas to ciągle za mało.
Chcielibyśmy więcej i zważywszy na geografię polskiego teatru wojny życzylibyśmy sobie, żeby wojska naszego największego sojusznika były inaczej jednak rozlokowane. Teraz pewnie już nie ma miejsca na szczegóły. W zakresie bezpieczeństwa w przemówieniu prezydenta Trumpa nie było nic nowatorskiego czy czegoś, czego obserwatorzy nie mogliby się spodziewać. Znamienne, że wypowiedź prezydenta Trumpa na temat Rosji wpisuje się w ogólny schemat akceptowany przez elity w Waszyngtonie; Amerykanie nadal uważają, iż to oni są konstruktywistycznym mistrzem ceremonii tego ładu światowego i oni wyznaczają, kto może być junior partnerem, a kto jest pełnym partnerem. Trump wprost powiedział, że Rosja ma się dostosować do reguł. Nie destabilizować swojego otoczenia, czyli zrezygnować z tej swojej geopolitycznej prawidłowości. Cały problem polega na tym, że Rosja właśnie tego nie chce zrobić. Jednocześnie musimy pamiętać, że Stany i Rosja mimo utarczek werbalnych na najwyższych szczeblach nieustannie ze sobą rozmawiają. Jest między nimi bardzo wiele kwestii do uzgodnienia. W grze pozostaje nie tylko przyszłość Ukrainy, a przecież to jest stale wałkowane, na stole nie tylko leży Bliski Wschód, gdzie Rosjanie powiedzieli Amerykanom „sprawdzam” i właściwie wygrywają, a przynajmniej to Amerykanie przegrywają swoją partię. Pozycja Amerykanów nie jest taka silna, jak by się mogło z pozoru wydawać. Zauważa się napięcie między blokiem państw kontynentalnych w Europie, w szczególności Niemiec korzystających z obecnego systemu handlu globalnego, jak mysz kościelna i nie korzysta – generalnie chciałaby zmiany rewizji systemu. I tutaj jest pewien potencjał porozumienia, tu się wpisuje Nord Stream, w tym samym koszyku czeka polityka niemiecka uzależnienia państw Europy Środkowowschodniej od norm, od dyrektyw unijnych, od swojej gospodarki. Trump idzie na zwarcie, wyraźnie powiedział, „zmieniamy to”. Kluczowe jest pytanie: jak my oceniamy w Warszawie – czy Trump i Ameryka dysponują wystarczającymi siłami, by to zmienić. Wchodzimy na grunt polityki, która może prowadzić do zwarcia Ameryki nie tylko z tymi graczami, którzy są temu przeciwni. Rzeczpospolita rozciąga się między Rosją a Niemcami, jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a ta przestrzeń, zwłaszcza po ewentualnym brexicie staje się coraz bardziej podwórkiem niemieckim w rozumieniu czystej geopolityki. A widzimy, że ona zaczyna odgrywać coraz większą rolę. Przecież jeszcze nie tak dawno temu Angela Merkel nie pozwoliłaby sobie na stwierdzenie, że Europa musi teraz dbać sama o siebie. Podczas szczytu Trójmorza z ust Donalda Trumpa, prezydenta Polski Andrzeja Dudy, czy chociażby pani prezydent Chorwacji Kolindy Grabar-Kitarović, padły wyjaśnienia, że Trójmorze nie jest wymierzone przeciwko komukolwiek. Istnieje dla Europy, dla Unii Europejskiej, także dla solidarności transatlantyckiej. Mówiło się dużo – i prezydent Duda, i prezydent Trump mówili o tym – że zaczynamy współpracę i import skroplonego gazu do portu w Świnoujściu. Amerykański gaz skroplony staje się ważnym elementem rozgrywki na globalnej szachownicy. Trójmorze jako organizacja, która może zupełnie zmienić europejski porządek, ma szansę, jeżeliby została odpowiednio dofinansowana i wsparta właśnie przez Stany Zjednoczone. A na to chyba specjalnie się nie zanosi. Trójmorze istnieje jako model wynikający z geografii i wzorców historycznych, czysty model geostrategiczny. Na pewno ma potencjał, natomiast to pytanie, czy Europie Zachodniej będzie zależało na tym, żeby wzmocnić Międzymorze jej kosztem.
Wykład wygłoszony w lipcu 2017.