Kiedy idzie ulicą, nikt nie zwraca na niego uwagi, w restauracji zwykle dostaje najgorszy stolik. W codziennym życiu Haruki Murakami prawie nie doświadcza tego, że jest pisarzem. Jak twierdzi − miał trochę talentu, szczęścia i uporu, dzięki którym od ponad trzydziestu pięciu lat zarabia na życie pisaniem książek. Ten fakt do tej pory go dziwi. O swoim zdziwieniu opowiada w książce „Zawód: powieściopisarz”. Premiera już 16 sierpnia.
Jego utwory zostały przetłumaczone na ponad pięćdziesiąt języków. Doceniono je w różnych krajach i kulturach. Haruki Murakami to najwybitniejszy i najbardziej znany na świecie japoński pisarz. Nie udziela wywiadów, rzadko pojawia się w mediach. Nigdy nie zamierzał zostać pisarzem. W wieku trzydziestu lat napisał powieść, która niespodziewanie dostała nagrodę za najlepszy debiut. W ciągu całej literackiej kariery nigdy nie miał kryzysu twórczego. Od dawna już chciał opowiedzieć o tym, jak to jest być powieściopisarzem.
Dlaczego akurat słowa Zbigniewa Herberta dodają odwagi Murakamiemu? Jak w kraju, w którym ceni się harmonię i negatywnie patrzy na wychodzenie poza przyjęte schematy, udało mu się zachować oryginalność i wolność, która potrzebna jest twórcy? Jak nie utracić wiary w siebie w obliczu bardzo surowej krytyki? Jakim człowiekiem jest powieściopisarz? To tylko niektóre kwestie podejmowane przez japońskiego autora. Murakami wyjaśnia też m. in. dlaczego nie pokazuje się publicznie, rzadko występuje w mediach, nie bierze udziału w publicznym podpisywaniu książek oraz na czym polega „miesiąc miodowy” pisarza i czytelnika.
„Zawód: powieściopisarz” to napisane dowcipnie, rzeczowo, ale ze sporą dozą autoironii, eseje na temat tego zawodu. Murakami z dystansem patrzy na siebie jako twórcę i dzieli się swoimi przemyśleniami na temat procesu tworzenia. W książce nie zabraknie też historii o prywatnym życiu autora – o dzieciństwie na przedmieściach między Osaką a Kobe, młodości, studiach i opowieści o tym, gdzie zdobywał prawdziwą wiedzę o życiu i żonie, która od zawsze jest pierwszą czytelniczką jego powieści.
Budzę się codziennie rano, podgrzewam w kuchni kawę, nalewam do dużego kubka, niosę kubek do gabinetu, siadam przy biurku i uruchamiam komputer (czasami tęsknię za liniowanym papierem i długo używanym i ukochanym grubym piórem Mont Blanc). Zaczynam się zastanawiać: „No to o czym by tu napisać?”. Jestem w takich chwilach naprawdę szczęśliwy. Pisanie nigdy nie wydawało mi się męczące – mówię to szczerze. Nigdy też (na szczęście) nie zdarzyło mi się przeżywać męki twórczej z powodu tego, że nie mogę pisać. Myślę wręcz, że gdyby mi to nie sprawiało przyjemności, pisanie nie miałoby w ogóle sensu. Nie mogę się pogodzić z ideą pisania jako ciężkiej pracy. Według mnie powieść to coś, co w zasadzie powinno samo łatwo się narodzić.
-pisze Murakami w najnowszej książce, której premierę zaplanowano na 16 sierpnia.