Korona Chrobrego było to najważniejsze polskie insygnium koronacyjne – symbol władzy pochodzącej od Boga. Królowie polscy zakładali ją tylko raz w życiu podczas koronacji, z tego względu zwana była Koroną Uprzywilejowaną. Co ciekawe nigdy nie miał jej na głowie Bolesław Chrobry, zrobiono ją dopiero, kiedy na tron wstępował Władysław Łokietek.
Koronę Łokietka nazwał Koroną Chrobrego Jan Długosz sądząc mylnie, iż jest to ów diadem cesarski włożony na głowę Bolesława przez Ottona III. Dziś wiemy, że ta pierwsza korona została wywieziona do Niemiec przez Rychezę, żonę Mieszka II, gdy kraj pogrążył się w zamęcie i wówczas zniknęła z teatru dziejów. Kolejne insygnia wykonano dla Bolesława Śmiałego, ale one także zaginęły – najpierw zostały bowiem skradzione przez Czechów, a następnie zrabowane z ich skarbca. W 1320 roku, przed koronacją Łokietka, musiano więc zrobić następny zestaw. Wtedy właśnie pojawia się „Korona Chrobrego” zwana też Oryginalną (Corona Originalis), nowa korona królowych (w starej pochowana została Rycheza), dwa berła i dwa jabłka królewskie. Do insygniów koronacyjnych zaliczono Szczerbiec, miecz związany z z imieniem Chrobrego i Włócznię św. Maurycego.
Złotnicy złożyli koronę z dziesięciu oddzielnych części spinanych ze sobą, a każda z nich była wysadzana drogocennymi kamieniami: perłami, szafirami, rubinami, szmaragdami. Łącznie było to 474 kamieni szlachetnych. Sprytny pomysł z ruchomymi elementami pozwalał na dopasowanie korony do głowy władcy. Podobno na koronacji Stanisława Antoniego Poniatowskiego użyto tylko ośmiu segmentów.
Segment Korony Chrobrego z rysunku autorstwa Józefa Krzysztofa Wernera z 1764
Korona Chrobrego także w pewnym momencie opuściła Polskę, gdy na Węgry wywiózł ją Ludwik Węgierski. Na szczęście dzięki staraniom Jagiełły insygnia wróciły na Wawel, choć odbyło się to już po jego koronacji. Tak więc również i ten król nie był koronowany Koroną Uprzywilejowaną.
Ale od tego momentu zaczęto pilnie strzec polskich regaliów. Na potrzeby insygniów przygotowano Skarbiec Koronny na Wawelu, do którego można było się dostać jedynie wtedy, gdy zezwoliła na to Rada Koronna i gdy zebrało się razem siedmiu ludzi: podskarbi wielki koronny oraz sześciu kasztelanów: krakowski, poznański, wileński, sandomierski, trocki i kaliski. W skarbcu zaczęto przechowywać później także pamiątki historyczne m.in. znajdowały się w nim: dwa miecze krzyżackie spod Grunwaldu, strój koronacyjny Zygmunta Augusta, trzy złote klucze Gdańska, arrasy, zbroje, klejnoty. Ostatniej lustracji skarbca dokonano z polecenia Sejmu 18 kwietnia 1792 roku. Tadeusz Czacki i Jan Nepomucen Horain ochraniani przez regiment gen. Wodzickiego, otworzyli skarbiec w obecności przedstawicieli stanu duchownego, szlachty i mieszczaństwa. Pamiątki po władcach Rzeczypospolitej zostały wystawione na widok publiczny przez cztery dni. 21 kwietnia umieszczono je ponownie w skarbcu, a drzwi komisyjnie zapieczętowano. Dla naszego kraju rozpoczynała się noc zaborów.
Kiedy w 1794 roku wojska pruskie zajęły Kraków, generał von Ruets i gubernator Krakowa Ludwik van Hoym, na tajny rozkaz Fryderyka II mieli zdobyć wszelkie informacje dotyczące sposobu przechowywania skarbów wawelskich. Najpierw zwrócili się do Sebastiana Sierakowskiego, kustosza koronnego i jednego z członków kapituły krakowskiej, w którego rękach były klucze. Zażądali ni mniej ni więcej jak wydania zawartości skarbca. Kapituła krakowska odmówiła. Gdy było wiadomo, że niedługo gród Kraka przejmą Austriacy, Prusacy przystąpili do akcji. W nocy z 3 na 4 października 1795 roku, na Wawel sprowadzono z Wrocławia profesjonalnego ślusarza, niejakiego Langa, oraz Weissa z Krakowa. Mistrzowie w swoim fachu nie byli jednak w stanie pokonać skomplikowanych zamków. Wobec tego rozbito kilofami kamienny próg pod potężnymi drzwiami, a przez powstałą dziurę przecisnął się Weiss i rozsunął rygle. W środku Prusacy zobaczyli kilkanaście skrzyń zamkniętych na kolejne zamki. Nie otwierano żadnej z nich, wszystkie załadowano na wozy i pod osłoną nocy wyjechano z miasta. Kiedy na drugi dzień dostrzeżono włamanie, było już za późno. W Skarbcu Koronnym leżały w nieładzie pozostawione przez rabusiów resztki skarbów królewskich, wśród nich krzyżackie miecze ofiarowane przed bitwą Jagielle. I tak polskie insygnia – m.in. korona homagialna do odbierania hołdów, korona królowych, korona węgierska (wykonana na wzór korony św. Stefana, koronował się nią Stefan Batory), tzw. korona szwedzka, czyli prywatna korona dynastii Wazów, cztery berła i pięć jabłek królewskich, dwa miecze ceremonialne i dwa relikwiarze – zostały zamknięte na cztery spusty w Berlinie.
14 lat później, w 1809 roku, Fryderyk Wilhelm III rozkazał przetopić polskie klejnoty na kruszec. Najpierw odarto je z drogocennych kamieni, które sprzedano za 500 talarów. Z koronnego złota i srebra uzyskano 12 kilogramów materiału, z którego wybito monety. Tak pruski król spłacił wojenne długi. Unicestwiono w ten sposób najcenniejsze, zarówno pod względem materialnym jak i duchowym, przedmioty ze skarbca na Wawelu. Hekatombę insygniów polskich przetrwał jedynie Szczerbiec, kupiony przez rosyjskiego ambasadora w Paryżu, Aleksandra Bazilewskiego, który odsprzedał swą zdobycz do Ermitażu. W 1921 roku na mocy Traktatu Ryskiego władze polskie zażądały zwrotu miecza. Na kilkanaście lat wrócił na Wawel, a w 1939 roku wraz z innymi zabytkami udało się wywieźć go do Kanady i dzięki temu ocalał. Do skarbca trafił z powrotem w 1959 roku i tam można go obecnie oglądać. Zaś Korona Chrobrego, staraniem antykwariusza Adama Orzechowskiego, została w latach 2001-2003 odtworzona przez złotników i jubilerów. Orzechowski skupował przez jakiś czas srebrne i złote monety pruskie z 1811 roku, mając nadzieję, że część oryginalnego metalu z przetopionej korony znajdzie się w jej replice.