Dochodziło do ostrej walki, i to nie tylko propagandowej. Przy czym strona niemiecka posiadała ważny oręż – niemiecką policję bezpieczeństwa zwaną popularnie SiPo, która teoretycznie była podporządkowana władzom alianckim, a w praktyce wspierała działanie niemieckie i tworzone przez nich bojówki. Strona polska mogła liczyć na nielegalnie działającą Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska. Tym razem iskrą, która podpaliła beczkę prochu było zabicie polskiego lekarza i społecznika doktora Andrzeja Mielęckiego, podczas zamieszek wywołanych 17 sierpnia w Katowicach. W tym dniu Niemcy zażądali odwołania plebiscytu, powołując się przy tym na nieprawdziwą informację o zdobyciu Warszawy przez bolszewików. Zamieszki przerodziły się w zbrojne starcie. Francuscy żołnierze użyli broni. W tej sytuacji Wojciech Korfanty zdecydował o rozpoczęciu powstania, na którego czele staną jako dyktator. Tym razem cel był jasno sprecyzowany. Likwidacja SiPo i powołanie w jej miejsce policji na zasadzie parytetu. W pierwszych dniach zrywu powstańcom udało się opanować znaczne tereny plebiscytowe z wyjątkiem większych miast. Powstanie zakończyło się sukcesem 28 sierpnia. Sipo została zlikwidowana, a w jej miejsce alianci powołali polsko-niemiecką Policję Plebiscytową.
Cały artykuł Piotra Dmitrowicza można przeczytać w najnowszym dodatku do tygodnika GP o powstaniach śląskich.