Moda na przekłuwanie uszu zaczęła być modna w Europie w wiekach nowożytnych, gdzieś w okolicach renesansu. Co ciekawe nie uległy jej tylko kobiety, także panowie (choć nie wszyscy) lubowali się w takich ozdobach decydując się często na drogocenne kamienie zwisające z małżowiny usznej. Co prawda bywało, że ci ostatni spotykali się z ostrą krytyką. W 1577 roku William Harrison, angielski duchowny, w „Opisaniu Anglii Elżbietańskiej”, zanotował: „Niektórzy bezwstydni dworzanie, i śmiali dżentelmeni noszą kolczyki ze złota, kamieni czy pereł w uszach, sądząc, jakoby dzieło boskie można było poprawiać, jednak w ten sposób raczej bezczeszczą, aniżeli przyozdabiają swoją powłokę cielesną”.
Wracając do tytułowych piratów, ci którzy odkrywali nowe lądy, pływali do Azji i Indii, napotykali kultury, w których tego typu przyozdabianie ciała było na porządku dziennym. Szybko więc upodobali sobie przekłuwanie uszu, znajdując sobie kilka „racjonalnych” według nich powodów. Po pierwsze (ten akurat powód nie jest racjonalny) przekłute ucho miał przynosić szczęście na morzu i chronić przed zatonięciem. Po drugie (jak najbardziej racjonalne) – kiedy już dobre wiatry pirata opuściły i jednak zatonął, a morze wyrzuciło ciało na brzeg, to kolczyk spełniał rolę zapłaty za pogrzeb. Podobno czasem kolczyki służyły jako swoiste nieśmiertelniki i na blaszkach miały nazwę miasta, z którego ich właściciel pochodził.
Niektórzy twierdzili, że przekłute uszy wpływały na polepszenie wzroku, co w wypadku zawodu związanego z żeglarstwem miało znaczenie. Byli też piraci, którzy po prostu upamiętniali kolczykami jakieś spektakularne morskie wędrówki będące ich udziałem, lub jakieś wyjątkowo trudne wyprawy np. opłynięcie przylądka Horn.