GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Tylko przyjęcie prawdy pozwala pójść dalej. WYWIAD z Joanną Siedlecką, autorką "Biografii odtajnionych"

Przez lata zajmowała się klasycznymi biografiami polskich literatów.

YouTube
YouTube
Przez lata zajmowała się klasycznymi biografiami polskich literatów. Z czasem zaczęła sięgać do archiwów, które okazały się skarbcem wiedzy na temat pisarzy żyjących w PRL – tych represjonowanych i tych, którzy donosili. - Tu nie chodzi o to, żeby kogoś ukarać, ale jedynie powiedzieć prawdę – mówi w rozmowie z „Codzienną” Joanna Siedlecka, która za swoje „Biografie odtajnione” została uhonorowana Literacką Nagrodą im. Józefa Mackiewicza.  Z Joanną Siedlecką, autorką „Biografii odtajnionych” rozmawia Magdalena Jakoniuk.

Co takiego fascynującego jest w biografiach pisarzy, że to właśnie im postanowiła pani poświęcić lwią część swojej pracy twórczej?
Początkowo pisałam klasyczne biografie reporterskie. Starałam się opisać całe życie pisarza od kolebki po grób, głównie na podstawie wspomnień i relacji świadków. To było fascynujące – móc wejść w świat twórców – Witkacego czy Gombrowicza po to, by w nowy sposób spojrzeć na ich losy. Później moje zainteresowania zwróciły się ku losom pisarzy represjonowanych za czasów PRL, ale również tych – niestety – którzy sami współpracowali ze służbami.

"Biografie odtajnione" to szczególny rodzaj życiorysów opartych przede wszystkim na esbeckich archiwach. Co szczególnie panią w tych zbiorach uderzyło?
Najbardziej poruszyło mnie chyba to, jakimi metodami niszczono polskich pisarzy. Te wyrafinowane metody nie ograniczały się do blokowania publikowania twórczości i rujnowania finansowego. SB-cy dążyli do zaszczucia pisarzy w białych rękawiczkach – poprzez niszczenie ich psychiki, zdrowia i zatruwanie najbliższego otoczenia – werbowania przyjaciół, a nawet rodziny. Wystarczy tu, obok Pawła Jasienicy czy Jerzego Andrzejewskiego wymienić poetkę Annę Kamieńską – na nią donosiła jej najbliższa przyjaciółka, Marta Tomaszewska, która – o ironio – pisała dla młodzieży, więc tym bardziej powinna stanowić jakiś wzór przyzwoitości.

Tak jak zresztą Krystyna Siesicka, matka pięciorga dzieci i pisarka, na której powieściach dorastało kilka pokoleń.
To znamienne, że największy stopień „uagentowienia” odnalazłam wśród twórców dla młodzieży. To pokazuje, jak daleko zakrojona i skrupulatnie przemyślana była propaganda komunistów, którzy zadbali o to, by do młodzieży w tym czasie nie przedostało się cokolwiek, co mogłoby okazać się dla systemu niebezpieczne. Kiedy przyjrzymy się powieściom Siesickiej czy Minkowskiego, dostrzeżemy, że przekaz, choć podany w atrakcyjnej formie, był bardzo miałki, oderwany od polskich realiów. I o to chodziło – by wychować pokolenie, które niczym się w zasadzie nie interesuje, a ostatecznie – nie potrafi samodzielnie myśleć.

Części czytelników chyba trudno pogodzić się z agenturalną przeszłością autorów, których twórczość przez lata cenili?
To nadal bolesna dla Polaków tematyka. Po jednym ze spotkań wokół „Biografii odtajnionych” podeszły do mnie dwie panie, które były oburzone, że swoimi ustaleniami szargam dobre imię ich ulubionych pisarzy. A przecież tu nie chodzi o to, żeby kogoś ukarać, ale jedynie powiedzieć prawdę, o której sam Mackiewicz mówił, że jest najciekawsza. A prawda często boli i niemal nigdy nie rodzi się w inkubatorze.

Czy nie z podobnym mechanizmem zaprzeczania wśród niektórych środowisk mamy do czynienia w przypadku Lecha Wałęsy i jego agenturalnej przeszłości, na którą od lat wskazuje Sławomir Cenckiewicz?
Myślę, że to bardzo podobny proces. Uświadomienie sobie, że ktoś, kogo mieliśmy za bohatera, czy wręcz idola, nosi jednak jakąś skazę, jest bardzo bolesne. Podobnie większość Polaków ceniła twórczość Marka Piwowskiego, który dał nam uchodzący za kultowy i odważny "Rejs”, ale jak się okazało, jego swoboda twórcza była okupiona donosicielstwem. Ten mechanizm zaprzeczania bolesnym faktom jest zrozumiały, ale trzeba sobie w końcu uświadomić, w jakim - przepraszam za to wyrażenie -  gnoju żyliśmy w czasach komuny. Nic więc dziwnego, że łatwiej tę prawdę przyjąć pokoleniu młodych, którego ten system bezpośrednio nie skrzywdził.

Z tego wszystkiego wyłania się dość smutny obrazek. Może dla równowagi opowie pani o chlubnych przykładach ze środowiska pisarskiego, do których pani dotarła?
Ależ to nie były pojedyncze przykłady! Zdecydowanie większość środowiska zdała egzamin i nie dała się złamać służbom – chociażby Marek Nowakowski, Jerzy Braun, Ireneusz Iredyński, wspomniany Paweł Jasienica czy wreszcie Melchior Wańkowicz, którzy za swój upór zapłacili więzieniem, czy psychuszką albo emigracją jak miało to miejsce w przypadku Tyrmanda. Im wszystkim, tym swoistym literatom-męczennikom poświęciłam najwięcej uwagi w „Obławie” z 2005 r. i „Kryptonimie „Liryka”. Ale zarówno sukces „Biografii odtajnionych”, jak i przyznana mi za nią nagroda im. Mackiewicza, którą tak naprawdę traktuję jako docenienie całości mojego dorobku wskazują na to, że społeczeństwo potrzebuje jednak rozliczenia się również z tymi ciemnymi kartami w życiorysach polskich pisarzy. Bo tylko przyjęcie prawdy, choćby najtrudniejszej, pozwala pójść dalej.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Mackiewicz #Liryka #Siesicka #biografie odtajnione #Siedlecka

MJ