Pod hasłem "Nie oddamy wam kultury" odbył się protest części środowiska artystycznego. Wydarzenie można byłoby pominąć milczeniem, gdyby nie jedno przemówienie - wyjątkowo zapadające w pamięć...
Co chcieli powiedzieć artyści, zarzekając się, że "nie oddamy wam kultury"? ("Wam" - czyli w domyśle rządowi PiS). Wielu komentatorów dostrzegło hipokryzję środowiska artystycznego.
Żyje ono bowiem z pieniędzy podatników, jest dotowane przez rząd, a jednocześnie protestuje, gdy społeczeństwo i rząd krytykuje produkowaną za państwowe pieniądze artystyczną tandetę, pornografię czy antychrześcijańskie bluzgi.
Nie zabrakło też jawnych drwin z protestu:
Szczytem obłudy wykazują się jednak od kilku miesięcy aktorzy z Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Protestują oni przeciw "upolitycznionemu" konkursowi na stanowisko dyrektora placówki, a jednocześnie bronią dotychczasowego dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego, będącego... posłem Nowoczesnej.
I właśnie broniąc Mieszkowskiego - a także spektaklu, w którym mieli wystąpić czescy "aktorzy" porno - jeden z uczestników protestu wygłosił kuriozalne przemówienie:
Dzisiaj minister kultury ma czelność napisać list do marszałka województwa dolnośląskiego, a w nim żądać zdjęcia z afiszu spektaklu "Śmierć i dziewczyna" jeszcze przed premierą. To straszne, że musimy o tym mówić. Ale tak jak powiedział mój przyjaciel Igor: jeżeli będziemy razem, jeżeli powiemy, tak jak powiedział wielki wrocławianin Władysław Frasyniuk na zapytanie dziennikarza: "Panie Władysławie, czy w ogóle warto jeszcze protestować". On odpowiedział po prostu: "Dokąd do nas nie strzelają, warto i musimy to robić".
A więc i "wielki wrocławianin Frasyniuk", i pluszowe męczeństwo polegające na wmawianiu sobie, że PiS będzie strzelać do ludzi.
Niektórym przedstawicielom środowiska artystycznego naprawdę pomieszało się chyba w głowach...
Źródło: niezalezna.pl
#Frasyniuk
#Nie oddamy wam kultury
wg