PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Banici, wilki, kibole. Jak kibice odkryli legendę Żołnierzy Wyklętych

Awantura, przygoda, wolność, przyjaźń, ryzyko – to kochaliśmy my, kibole, w chuligańskich latach 90.

legionisci.com
legionisci.com
Awantura, przygoda, wolność, przyjaźń, ryzyko – to kochaliśmy my, kibole, w chuligańskich latach 90. Każde z tych słów było zaprzeczeniem obrzydliwego „nie wychylać się”, zasady obowiązującej w III RP. Swojego świata, tożsamości, szukaliśmy jako małolaci tam, gdzie się „wychylano” – w chuligaństwie, muzyce, subkulturach, niektórzy także w przestępczości. Dopiero po latach mieliśmy odkryć, że niegdyś żyli w naszym kraju twardziele, przy których nasze wybryki to niewinna zabawa - pisze Piotr Lisiewicz w dodatku specjalnym o Żołnierzach Wyklętych w „Gazecie Polskiej”.

„W ustroju totalitarnym niemożliwa jest rzeczywistość zdominowana przez przygody, czyli zdarzenia zaskakujące, niezdeterminowane, manifestujące wolność człowieka” – pisał w artykule o Sergiuszu Piaseckim prof. Krzysztof Dybciak. Moje pokolenie kiboli, dzisiejszych czterdziestoparolatków, zdążyło załapać się na ostatnie antykomunistyczne zadymy. Potem był 1989 r. i witryny sklepowe zaczęły być kolorowe, ale świat wartości proponowanych przez media pozostał szary, nudny i ograniczony do uganiania się za kasą.

To, rzecz jasna, przeszkadzało tylko mniejszości Polaków, i to podzielonej na grupki niemające ze sobą kontaktu – jak niedobitki przedwojennej inteligencji biedującej za komuny i my – „chuligani” ze stadionów.

Brygada Banici

Na początku lat 90. dwie grupy kibiców mojego klubu, Lecha Poznań, stworzyły bojówki bijące się z kibicami z innych miast. Przyjęły one nazwy „Boys to fight” (dziś to już nazwa zapomniana) i „Brygada Banici”.

Nazwy te mówią sporo o naszych poszukiwaniach. Nasto- i dwudziestoparolatkowie wzorowali się na angielskich stadionowych chuliganach czy amerykańskich raperach. Albo nawiązywali do westernowych opowieści o wyklętych banitach żyjących poza prawem.

W niektórych miastach w okolicach 1989 r. wśród kibiców wpływy uzyskiwały różne grupy subkulturowe. Wiadomo było, że jak przyjedzie do Poznania Śląsk Wrocław czy Lechia Gdańsk, to będzie widać na sektorze kurtki flyersy, przy okazji zadymy odwracane przez skinów na pomarańczową stronę. Ale wśród kibiców Pogoni Szczecin wielu było długowłosych „metali”.

Zmiany w Polsce wiele razy w historii skłaniały młodzież do postaw awanturniczych. Gdy zaczynała się II RP, po wojnie polsko-bolszewickiej, jej nasto- i dwudziestoparoletni „weterani” zwykli przychodzić do szkoły z pistoletem, a w czasie nocnych pijatyk w internatach wygłaszać maksymę, że kto bił bolszewika, ma teraz prawo bić butelki.

Dla II RP troska o przyszłość owych łobuzów stała się bardzo ważna. W gimnazjum tolerowała ich wybryki, ale potem kierowała ich do szkół oficerskich, gdzie obowiązywała dyscyplina, uczono dobrych manier, szacunku dla kobiet itp. I w efekcie Polska miała kawalerzystów, których zazdrościła nam Europa.

Co zaproponowała młodym, zadziornym chłopakom III RP? Pracę w esbeckich firmach ochroniarskich i przestępczość. W latach 90. Polska była krajem bezprawia, panoszenia się esbeckiej mafii, walk gangów itp. Jeśli byłeś zwykłym chłopakiem bez komunistycznych powiązań rodzinnych, mafia bywała dla ciebie jedyną niezablokowaną ścieżką awansu. W twardą przestępczość poszła niewielka część kibiców, ale kolejni dostawali robotę legalną, ale powiązaną z tamtymi.

Etos przestępczości bliskiej kibicom znalazł odzwierciedlenie w hip-hopie. Opisywał on prawdziwie „dziki Zachód” III RP. Przestępcy z moich roczników mówili: skoro cała zmiana okazała się gówno warta, bo nam nie dano żadnych szans, to w społeczeństwie okradanych przez władzę pokojowych piesków my chcemy być wilkami. Nie jesteśmy frajerami, załapaliśmy, jakie są zasady w tym państwie i dostosowaliśmy się.

Warchoły z Radomiaka

To są historie sprzed ponad dwóch dziesięcioleci. Nikt się ich nie wstydzi. Ale ludzie dojrzewają. Dawni nastolatkowie kochający swój klub, w naturalny sposób z czasem zaczynali interesować się historią swojego miasta, potem ojczyzny. A to, czym interesują się ludzie, dla których prymitywna konsumpcja nie jest wszystkim, w określonych momentach wpływa na losy narodów.

Poznawanie polskiej historii pokazało kibicom, że byli na świecie twardsi goście od amerykańskich raperów, i byli to dziadkowie wielu z nich. A skoro tak, to trzeba przekazać tę wiedzę małolatom za pomocą hip-hopu czy patriotycznych opraw. Kibice Legii zaczęli organizować uroczystości z okazji rocznic Powstania Warszawskiego, kibice Lecha odwiedzać groby tysięcy powstańców wielkopolskich, kibice Radomiaka chodzić w koszulkach z napisem „Warchoły” itp.

„Przegrali dom swój w białym borze”

Jednak to historia Żołnierzy Wyklętych stała się – w skali ogólnopolskiej – najważniejszą legendą, która połączyła kibiców ponad podziałami. Bo także dla tych nieupolitycznionych, ale lubiących „awanturę, przygodę, wolność, przyjaźń, ryzyko”, okazała się czymś strasznie mocnym. Odkryli oni, że Polska miała w historii swoich „banitów” oraz swoje „wilki” i były one ucieleśnieniem wszystkiego, co w polskości najbardziej szlachetne. Że byli twardzi i zdolni do poświęceń w imię przegranej sprawy. Żadna opowieść o zagranicznym bohaterze nie mogła trafiać bardziej do kibicowskiej mentalności niż słowa Zbigniewa Herberta:

„przegrali dom swój w białym borze / kędy zawiewa sypki śnieg / nie nam żałować – gryzipiórkom – / i gładzić ich zmierzwioną sierść / ponieważ żyli prawem wilka / historia o nich głucho milczy”.


Kibice nie tylko sami zaczęli identyfikować się z historią Wyklętych, lecz także odegrali najważniejszą rolę w jej spopularyzowaniu w młodym pokoleniu. Historia III RP pokazuje, że zmiany w świadomości obywateli, wbrew propagandzie mediów, można przeprowadzić skutecznie tylko w jednej sytuacji. Gdy sygnał idący z góry – dał taki śp. prezydent Lech Kaczyński, ustanawiając święto 1 marca – spotka się z sygnałem idący z dołu, od jakiejś znaczącej grupy kontestującej rzeczywistość. Tylko wtedy propaganda „GW” i TVN przegrywa.

„Kibole”, synowie „roboli” z 1980 r., wysłali go z miast, dzielnic i osiedli bardzo czytelnie. Sami znaleźli wzorce, które ponad ćwierć wieku temu powinna im dać III RP.
 

Zachęcamy do lektury całego, ponad 20-stronicowego dodatku o Żołnierzach Wyklętych w najnowszej „Gazecie Polskiej”! Znajdą w nim Państwo ciekawe wywiady, niezwykłe sylwetki bohaterów, lista najciekawszych książek o Niezłomnych i wiele innych znakomitych artykułów

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Lisiewicz