Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Kultura i Historia

Córka rotmistrza Witolda Pileckiego: Polska ziemia bardzo go ukochała

Mówił mi jako dziecku, że ziemia jest jak matka, która nas ubiera. Za przykład dawał len, i to, że z niego powstają lniane ubrania.

Mówił mi jako dziecku, że ziemia jest jak matka, która nas ubiera. Za przykład dawał len, i to, że z niego powstają lniane ubrania. Mówił, że z głębi ziemi wybijają źródła wody leczniczej. To był wielki humanista. I nagle znajduje się w piekle, jakim był obóz koncentracyjny. Nie wiem, jak on mógł tam przetrwać 2 lata i 7 miesięcy, gdzie człowiek nie stanowił żadnej wartości – był tylko numerem - mówi córka rtm Witolda Pileckiego Zofia Pilecka-Optułowicz w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.  

Rotmistrz Witold Pilecki to wielki narodowy bohater. Wielu odkrywa jego życie i odwagę. Czy spodziewała się Pani takiej fascynacji młodych ludzi właśnie Pani tatą? 
To, co mój Tatuś Witold chce, to można powiedzieć, że ma. Dosłownie. Podam przykład – jeżeli w Olsztynku nie ma porozumienia wśród rodziców, czy szkoła ma przyjąć za patrona Witolda Pileckiego, to III klasa z tej szkoły podstawowej, nie czekając na decyzję starszych, obrała sobie sama takie imię. Więc ta szkoła takiego imienia nie nosi, ale klasa o tym imieniu istnieje. Tym młodym rycerzom przesłałam życzenia na ręce pani dyrektor. Dzieją się więc rzeczy nadzwyczajne. Wielu uczniów uczy się historii mojego Tatusia.

Szkół imienia Witolda Pileckiego jest już trzydzieści...
Właśnie, a co jedna – to lepsza. Bardzo się z tego cieszę, bo te inicjatywy nadawania imienia tworzą się same, nie zabiegam o to. Wiem jednak, że tam są wspaniałe dzieci i mądrzy nauczyciele historii. Są szkoły podstawowe, gimnazja, licea, szkoły uczące zawodu, a nawet jedna uczelnia wyższa w Oświęcimiu z imieniem Tatusia.

Los Pani ojca był bardzo tragiczny. Czy nie zbyt tragiczny, by jego imię mogła nosić podstawówka?
Nie. W mojej ukochanej i bardzo biednej szkole podstawowej w Kozikach, dzieci fascynują się postacią Witolda Pileckiego. Nazywają go: nasz Wituś. Uczniowie chcą być tak blisko niego. Piszą o nim wiersze i piosenki. Młodzież z tych szkół idzie w świat, wiedząc, kim był ten człowiek. Nie zliczę już, ile jest ulic, placów, rond, jak bardzo kochają go harcerze. Pilecki jest ważny dla młodzieży. Widząc to wiem, że wiara i nadzieja są faktem.

Powiedziała mi kiedyś Pani, gdy atakowano pamięć Pani ojca, że „Witold się sam obroni”. Miała Pani rację. Jak Pani sądzi, skąd ta fascynacja postacią ojca?
Miał osobowość, wielką wrażliwość, poczucie piękna, miłości do przyrody, literatury. Mówił mi jako dziecku, że ziemia jest jak matka, która nas ubiera. Za przykład dawał len, że z niego powstają lniane ubrania. Mówił, że z głębi ziemi wybijają źródła wody leczniczej. To był wielki humanista. I nagle znajduje się w piekle, jakim był obóz koncentracyjny. Nie wiem, jak on mógł tam przetrwać 2 lata i 7 miesięcy, gdzie człowiek nie stanowił żadnej wartości – był tylko numerem. Dla niego jednak każdy człowiek był ważny. Uczył nas pomocy innym. Nie załamał się, walczył aż do ostatniej stacji Drogi Krzyżowej – zdając meldunek temu, który go posłał: „Rozkaz został wykonany”. On towarzyszy mi w życiu. Dla mnie był to człowiek posłany. Przetrwał na Rakowieckiej straszne tortury. Jest wielu wspaniałych ludzi, jednak tylko ten jeden jedyny poszedł dobrowolnie do piekła i działał w nim. Nie ma takiego drugiego człowieka na świecie. Ważna jest strona duchowa Taty. Nad nim od początku do końca była opieka Boska. Był w bardzo trudnych sytuacjach, z których wychodził obronną ręką. Nawet jeśli nie odnajdą jego szczątków, to mam przekonanie, że polska ziemia go bardzo ukochała.

Czy kiedyś rotmistrz Pilecki zostanie ogłoszony w Kościele świętym?
Dla mnie on jest święty.

Czego Pani życzy dziś Polakom z okazji świąt Bożego Narodzenia?
Odwagi i nieustępliwości w swoich poczynaniach. 

Reklama
Reklama