- Mam nadzieję, że ludzie skorzystają z propozycji szczepień, ponieważ codziennie widzimy, co się dzieje z ludźmi, którzy przyjeżdżają do nas czasami bardzo późno, kiedy już nie jesteśmy w stanie im pomóc, trudno jest rodzinom, ale również nam z taką sytuacją się pogodzić - powiedziała pierwsza zaszczepiona na Pomorzu Małgorzata Sobania, pielęgniarka z Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku, specjalistka ds. epidemiologii.
Małgorzata Sobania została zapytana w wywiadzie Polskiej Agencji Prasowej o to, co powiedziałaby osobom sceptycznym wobec szczepień na koronawirusa. - Pracuję dosyć długo w szpitalu zakaźnym i kiedy przychodziłam do pracy w 1982 roku, to szpital miał bardzo dużo chorych na odrę, krztusiec i wirusowe zapalenie wątroby typu B. Ten szpital naprawdę pękał w szwach. Wtedy pracowałam na pediatrii i efekty, jakie przyniosły szczepienia przez te kilka lat, miałam okazję obserwować, więc ja jestem zwolennikiem szczepień - powiedziała.
- Jeśli można zapobiec takim chorobom, które niosą za sobą zagrożenie utraty zdrowia, czy życia, to absolutnie jestem zwolennikiem szczepień. Mam nadzieję, że ludzie skorzystają z propozycji szczepień, ponieważ codziennie widzimy, co się dzieje z ludźmi, którzy przyjeżdżają do nas czasami bardzo późno, kiedy już nie jesteśmy w stanie im pomóc, trudno jest rodzinom, ale również nam z taką sytuacją się pogodzić. Tak naprawdę jedyne rozwiązanie, to skorzystanie z profilaktyki, a więc szczepień
- wyjaśniła pielęgniarka.
Wyznała ponadto, że z powodu pandemii koronawirusa jej praca jest ciężka. -Tak naprawdę brakuje personelu w każdej grupie zawodowej. Mamy mało pielęgniarek, mało lekarzy. Właściwie wszyscy żyjemy tylko pracą. To trwa od marca - zauważyła.
- Cały zespół jest bardzo zaangażowany, ale wśród nas widać już zmęczenie, więc wszyscy czekali na szczepionkę z myślą, że sytuacja poprawi się. Mam nadzieję, że damy radę. U nas pracuje wiele osób oddelegowanych z innych placówek, i dzięki im za to, bo naszych pracowników jest za mało, żeby zapewnić opiekę wszystkim pacjentom. Mamy nadzieję, że szczepionki spowodują, że zachorowań na COVID-19 będzie zdecydowanie mniej i epidemia będzie zmierzała ku końcowi
- stwierdziła Małgorzata Sobania.
- To pewnie nie nastąpi bardzo szybko, ale mam nadzieję, że jeżeli zaszczepimy jak największą liczbę osób, to praca będzie się kończyła, kiedy człowiek wyjdzie z pracy. Obecnie "jesteśmy w pracy" nawet po wyjściu z pracy. Pracujemy telefonicznie. Pomagamy sobie nawzajem. Mamy różne sytuacje życiowe. Zachorowania wśród personelu. Staramy się wspierać, bo od marca żyjemy tylko pracą
- dodała.