Wczoraj rozpoczęły się szczepienia przeciwko COVID-19 osób z tzw. grupy zero, czyli związanych ze służbą zdrowia. Od 15 stycznia prowadzone będą zapisy na szczepienia dla pozostałych obywateli. Zdaniem prof. Włodzimierza Guta, wirusologa, pierwsze "objawy", że szczepienia okażą się skuteczne, będą widoczne, gdy zaszczepi się ok. 60 proc. populacji.
- Powinniśmy mieć zaszczepione ok. dwudziestu kilku milionów ludzi. To - wraz z przechorowanymi - pozwoli na osiągnięcie sześćdziesięciu kilku proc. Będzie widoczny spadek wynikający nie z obostrzeń, a z uodpornienia populacji - ocenił w Sygnałach Dnia wirusolog.
Z badania przeprowadzonego przez IBRiS dla "Rzeczpospolitej", chęć zaszczepienia deklaruje tylko 47 proc. Polaków. 44 proc. nie zamierza przyjąć szczepionki. Zdaniem prof. Guta, to i tak "niezłe wyniki, bo były gorsze".
- Najlepiej gdyby zaszczepienie deklarowało 80-90 proc. Nie sądzę, że ta liczba jest nieosiągalna. Ta liczba zostanie osiągnięta, gdy okaże się, że osoby zaszczepione nie chorują, mają poluzowania, których nie mają osoby niezaszczepione i trend się zmieni. Myślę, że w pewnym momencie zacznie się problem ze szczepieniem, bo przy tych zamówieniach okaże się, że chętnych znajdzie się więcej
- powiedział gość Katarzyny Gójskiej.
Dodał, że pocieszające jest, że do obrotu mogą być niedługo dopuszczone kolejne szczepionki.
Pytany o bezpieczeństwo szczepionek mRNA, Włodzimierz Gut powiedział, że w tego rodzaju szczepionkach do organizmu "nie wprowadza się nic więcej poza informacją o białku, które ma stworzyć komórka".
- To naśladuje naturalną drogę zakażenia, z tym, że nie ma pozostałych komponentów wirusów, więc nie ma ryzyka choroby, i nie ma żadnych ingerencji w materiał genetyczny - powiedział wirusolog.