10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Upamiętnił epidemię, zatrzymała go nowa. Norweg z zaprzęgiem psów utknął na Alasce

Norweg Thomas Waerner, który przed dwoma tygodniami wygrał 48. edycję najdłuższego na świecie legendarnego wyścigu psich zaprzęgów na Alasce jeszcze nie wrócił do domu ze względu na ograniczenia w ruchu lotniczym i brak możliwości transportu swoich 16 psów.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com

Wyścig Iditarod rozgrywany jest od 1973 roku na trasie Anchorage - Nome dla upamiętnienia sztafety psich zaprzęgów wiozącej w styczniu 1925 roku lekarstwa do ogarniętego epidemią błonicy Nome, w którym przebywało 10 tysięcy poszukiwaczy złota.

Położone nad Cieśniną Beringa miasteczko z zamarzniętym portem było odizolowane od świata, a transport lotniczy został wykluczony ze względu na możliwość awarii w trudnych warunkach i utraty cennego ładunku miliona ampułek surowicy. Jedynym środkiem transportu okazały się psie zaprzęgi.

Dzięki akcji, w której brało udział 20 zaprzęgów i 150 psów, uratowano większość mieszkańców miasteczka, a rzeźba husky „Balto”, przewodnika ostatniej załogi sztafety, która po pokonaniu 1085 kilometrów w pięć i pół dnia dotarła do Nome, stoi dzisiaj w nowojorskim Central Parku. Trasa Iditarod różni się od tej z 1925 roku i ma długość 1850 kilometrów.

Zaprzęg Waernera składa się z 16 psów, lecz linie lotnicze pozwalają na zabranie tylko czterech podczas jednego lotu z jednym właścicielem i jest to też maksymalna ilość zwierząt w samolocie.

W ten sposób potrzebne są mi cztery samoloty i czterech ludzi, ale ja siedzę w Anchorage tylko z jednym członkiem z zespołu. Psy przyzwyczajone od urodzenia tylko do mnie i moich ludzi nie mogą polecieć same, ponieważ wpadłyby w szał lub dostały ataku serca. Osoby za nie odpowiedzialne już nie mogą dostać się na Alaskę

 - powiedział Norweg kanałowi telewizji NRK.

Lot na wyścig odbył się bez problemów z przesiadkami na trasie Tromsoe-Oslo-Reykjavik-Seattle-Ancorache, lecz droga powrotna stała się skomplikowana ze względu na utrudnienia w transporcie lotniczym i z przekraczaniem granic, które zostały wprowadzane z powodu epidemii koronawirusa podczas trwania wyścigu rozpoczętego 7 marca.

Przez 10 dni walczyłem z mrozem dochodzącym do minus 50 stopni, sztormem śnieżnym i zabójczym wiatrem w nieludzkich warunkach i nic nie wiedziałem o sytuacji na świecie. Dopiero na mecie 18 marca okazało się, że droga do domu nie będzie taka prosta

 - powiedział Waerner.

Każda dyscyplina sportu wymaga innego sprzętu. W moim przypadku są to psy, lecz największa ironia losu polega na tym, że ten legendarny wyścig odbywa się dla upamiętnienia epidemii sprzed 95 laty, a teraz ja padłem ofiarą nowej, współczesnej

 - dodał Norweg.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#wyścig psich zaprzęgów #Psy #Norwegia #Alaska #USA #pandemia #koronawirus

redakcja