Unia Europejska w sytuacjach ekstremalnych na początku działa w powolny sposób, a instytucje europejskie w obecnej sytuacji zrobiły "raczej więcej, niż mniej", ale nie widać tego w przekazach - tak Donald Tusk broni oskarżanej o bierność w sprawie koronawirusa Unii Europejskiej. Według byłego "króla Europy" niektóre kraje wyrażają niezadowolenie z działań UE, bo nie potrafią sobie poradzić z epidemią.
Według Tuska, Unia nie zdaje egzaminów podczas tego typu kryzysów czy stanów wyjątkowych, ponieważ tak została zaprojektowana przez państwa członkowskie.
- Państwa nie oddały jej takich uprawnień, które by na to pozwoliły. Potrzebna byłaby władza centralna, by wyegzekwować nakazy w takich trudnych sytuacjach
- tłumaczył.
Tusk, który jest w Brukseli, rozmawiał dziś z europosłem Radosławem Sikorskim na jego stronie na Facebooku. Ocenił, że instytucje europejskie w obecnej sytuacji zrobiły... "raczej więcej, niż mniej", jednak w kryzysie Unia oceniana jest szerzej, ponieważ słabo prowadzi promocję tych działań.
Podkreślił, że UE nie uprawia polityki - tak jak prowadzą ją państwa narodowe.
- Tam politycy - szczególnie, jeśli rządzący nie bardzo wiedzą, jak sobie poradzić z pandemią, czy z migracją (...) to natychmiast ruszają z propagandą - oskarżaniem innych i UE jest tu wymarzonym chłopcem do bicia
- stwierdził Tusk.
W godzinnej rozmowie z Sikorskim, Tusk pytany był m.in. o swoje zdrowie. Odpowiedział, że jest już po kwarantannie, a test na koronawirusa, który wykonano, jest negatywny - nie ma wirusa.
Pytany o czym teraz marzy, odparł, że o tym, czego pewnie chcieliby wszyscy - by ktoś miarodajny ogłosił, że bezpieczeństwo wróciło: została wynaleziona szczepionka na koronawirusa, lub lek na chorobę, którą on wywołuje. - Żeby można było w normalny sposób wyjść z domu i jak dawniej spotkać się z bliskimi", powiedzieć "znowu jesteśmy bezpieczni", znowu "uściskać się czy pocałować" - mówił b. polski premier.