30-letni Jordan Hill, który pracuje jako nauczyciel języka angielskiego w prowincji Jiangsu - zaledwie cztery godziny drogi od epicentrum wirusa w Wuhan - podlega kwarantannie od końca stycznia. Wirus wybuchł w czasie przerwy od nauki szkolnej, a nauczyciel tym razem nie zdecydował się powrócić do swojego kraju. Teraz tego żałuje.
- Nie zdecydowałem się podróżować w tym czasie. I to była decyzja, której żałuję. W ciągu kilku dni, z powodu koronawirusa, drogi zaczęły się zamykać. Transport publiczny został zamknięty
- wymienia.
- Odizolowałem się od niemal wszystkich kontaktów międzyludzkich. Trzymam się z dala od miejsc publicznych i nie opuszczam mieszkania, chyba że jest to absolutnie konieczne. Jeśli to zrobię, noszę maskę, rękawiczki i podejmuję niezbędne środki ostrożności, aby zmniejszyć ryzyko infekcji
- dodaje.
W czasie kwarantanny południowoafrykański nauczyciel nie pracuje. Jak dodaje, być może będzie umożliwiona praca online, ale nie wie kiedy może się to stać. Swój czas dzieli na... Netflixa, Play Station 4 i jedzenie. Jak dodaje, społeczność chińska jest przerażona i niepewna swojego losu, choć wykonała gigantyczną pracę - między innymi budując nowy szpital dla zakażonych koronawirusem.
Epidemia koronawirusa 2019-nCoV zabiła już w Chinach kontynentalnych 636 osób, a zakażenie wykryto dotąd u ponad 31 tys. - przekazała w piątek państwowa komisja zdrowia. Wirus przedostał się również do ok. 25 innych krajów. Odnotowano dwa zgony poza Chinami kontynentalnymi: na Filipinach i w Hongkongu.