Niektórzy posłowie wciąż specyficznie podchodzą do tematu epidemii koronawirusa. Janusz Korwin-Mikke paradował wczoraj po Sejmie z maseczką dziwacznie nałożoną na... sam nos. Posła koła Konfederacji najwyraźniej nie przekonały przypadki polityków, którzy ciężko przechodzili chorobę, po tym gdy zakazili się koronawirusem.
Posłowie Konfederacji w dość specyficzny sposób zachowują się w Sejmie, w którym obowiązują obostrzenia związane z epidemią koronawirusa. Zdarzało się, że nie nosili maseczek na sali plenarnej oraz łamali ustalenia dotyczące limitu osób. Grzegorz Braun reklamował nawet książkę "Fałszywa Pandemia".
Niestety, mimo upływu czasu i śmiertelnego żniwa, jakie zebrała epidemia koronawirusa, wygląda na to, że niektórzy posłowie wciąż nie do końca poważnie traktują przepisy. Podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu na mównicę wyszedł Janusz Korwin-Mikke. Tym razem w maseczce, ale... założonej tylko na nos.
Korwin-Mikkego nie przekonuje przypadek jego klubowego kolegi Artura Dziambora, który najpierw pytał "Co za debil wymyślił te kwarantanny?", by później trafić do szpitala z zakażeniem koronawirusem. "Płuca w rozsypce" - przyznał, dodając, że powrót do pełni formy zajmie mu kilka miesięcy. Nie śmieszkował już wtedy z pandemii.
Mniej szczęścia miał były poseł Janusz Sanocki, który w mediach społecznościowych informował: "Nie ma żadnej epidemii! Zróbmy coś! Bo nas te głupki z rządu (i opozycji) wykończą!". W listopadzie zakaził się koronawirusem, przebywał w szpitalu. Niestety, przegrał walkę z chorobą. Zmarł 7 grudnia w wieku 66 lat.