W San Francisco urzędnicy twierdzą, że starają się zachować jak największą przejrzystość. Trzymają statek wycieczkowy na morzu, informują obywateli o nowych przypadkach i zapewniają środki nadzwyczajne na wypadek epidemii. Ale w jednej sprawie panuje absolutna cisza: to nazwiska osób, które zmarły po zachorowaniu na COVID-19.
Wynika to z faktu, że eksperci w dziedzinie zdrowia publicznego i bioetyki twierdzą, że decyzja o ujawnieniu tożsamości osób zmarłych, którzy zachorowali na koronawirusa, byłaby katastrofą o daleko idących konsekwencjach.
Jak informuje USA Today, chociaż urzędnicy medyczni postępują zgodnie z protokołem, nie ujawniając nazwisk ofiar COVID-19 lub osób zakażonych, nie powstrzymuje to osób, z którymi skontaktowali się pracownicy służby zdrowia. Udostępniają oni informacje (w tym imienia i nazwiska chorych) znajomym lub za pośrednictwem mediów społecznościowych.
- W przypadku ujawnienia takich danych osobowych mediom lub w Internecie może to być bardzo złe dla tych osób
- mówi jeden z ekspertów.
- Co jeśli stracą pracę? W takich sytuacjach ludzie stają się histeryczni. To najbardziej niebezpieczny element
- dodaje.