Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Koronawirus

Katolicy w Belgii przeciwko obostrzeniom. "Wolność religijna jest tylko na papierze"

Katolicy w Belgii sprzeciwiają się istniejącym w tym kraju obostrzeniom, które ich zdaniem są dyskryminujące dla wiernych. Na mszy w kościele może przebywać maksymalnie 15 osób, zaś w sklepach - limit osób warunkowany jest powierzchnią obiektu i czasem pozwala na obecność w tym samym momencie nawet kilkuset osób. "Wolność religijna w Belgii jest tylko na papierze" - twierdzą działacze stowarzyszenia "Pour la Messe Libre" (pol. o wolną mszę).

Od kilku miesięcy w krajach Europy Zachodnie widoczne są grupy katolików, które sprzeciwiają się restrykcjom. W listopadzie media obiegły zdjęcia z francuskich miast, gdy licznie zebrani wierni modlili się na placach przed zamkniętymi kościołami. W kilku państwach rozwinęło się chrześcijańskie "podziemie". Nierzadko kapłani i wierni decydowali się na łamanie istniejących obostrzeń, aby móc uczestniczyć w liturgii.

Reklama

 

- Belgijskie władze szczycą się tym, że zapewniają w kraju wolność religijną. To, jak skonstruowane są przepisy antyepidemiczne pozwala jednak w to wątpić

 - mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Kinga Pająk, jedna z działaczek filii stowarzyszenia "Pour la Messe Libre" w Antwerpii.

- W dużych sklepach odzieżowych i sportowych może na raz przebywać nawet po 550 osób - w zależności od metrażu. Warto sobie jednak uświadomić, że największe Decathlony mają około 5 tys., metrów kwadratowych powierzchni - dwa razy mniej niż bazylika Koekelberg w Brukseli. Jest to ewidentny przykład braku równości wobec prawa i dyskryminacji. Nie mówiąc już o braku elementarnej wiedzy, że dla nas, katolików, nie ma wolności religijnej bez mszy

 - tłumaczy przedstawicielka organizacji, ironizując, że przepisy są tak skonstruowane, jakby sugerowały, że wirus nagle staje się bardziej zjadliwy w kościołach, a w sklepach spożywczych traci moc.

- Jest to absurdalne. Zresztą, nawet osoby niezwiązane z Kościołem przyznają, że belgijskich praktykujących katolików jest tak mało, że zachowywali dystans społeczny zanim jeszcze ktokolwiek słyszał o pandemii

 - przyznaje Kinga Pająk, powołując się jednocześnie na argumenty medyczne.

- Jest mnóstwo badań, które dowodzą, że osoby wierzące statystycznie mają większe szanse na pokonanie rozmaitych chorób i na szybszą rekonwalescencję. To fakt. Próbujemy zwrócić na niego uwagę władz zarówno świeckich, jak i kościelnych - relacjonuje działaczka Pour la Messe Libre.

Na razie jednak z nikłym skutkiem. W grudniu przedstawiono ministerstwu sprawiedliwości petycję podpisaną przez ok. 13 tys. osób, czego efektem było spotkanie urzędników z biskupami oraz przedstawicielami wiernych, które nie przyniosło zmian w obowiązujących limitach. Przedstawciele "Pour la Messe Libre" wciąż domagają się rewizji tych ustaleń. 

W styczniu do Rządu Federalnego trafił list podpisany przez przedstawicieli wszystkich wyznań, w którym powraca postulat zmiany dotychczasowych limitów w miejscach kultu.

- Podczas gdy ministrowie i biskupi wyrażają ubolewanie, wierni są pozostawieni na lodzie. Nie oczekujemy, że wszyscy belgijscy duchowni będą tak heroiczni jak św. Damian z Moloka'i, znany tu po prostu jako pere Damien, czy pater Damiaan. Poświęcił on swoje życie by nieść pomoc chorym na trąd na Hawajach, a w 2005 roku, w plebiscycie zorganizowanym przez belgijską telewizję został uznany za największego Belga w historii. Wystarczy, że spróbują zapewnić wiernym dostęp do sakramentów

 - postuluje Kinga Pająk.

Reklama