Przebudowa systemu m.in. w obszarze leczenia szpitalnego, walka z epidemią oraz zwiększenie znaczenia profilaktyki to dla nowego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego bieżące priorytety w kierowaniu resortem, o których szef MZ mówi w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. "Drugiego lockdownu kraju nie będzie" - zapewnia.
Nowy minister zdrowia powiedział, że jest zwolennikiem zmiany zarządzania w ochronie zdrowia na poziomie mikroekonomicznym i szukania rozwiązań, które sprawią, że m.in. zarządzanie szpitalami stanie się efektywniejsze, a dostępne zasoby optymalnie wykorzystane. Niedzielski deklaruje, że zamierza wykorzystać doświadczenie uszczelniania systemu, które zdobył współpracując z obecnym premierem w Ministerstwie Finansów oraz późniejsze z kierowania Narodowym Funduszem Zdrowia. Minister zaakcentował, że chce możliwie szybko zwiększać znaczenie profilaktyki, co ma zaowocować w przyszłości poprawą kondycji zdrowotnej Polaków.
Minister stwierdził m.in., że liczba zakażonych nie mówi w pełni o tempie rozwoju pandemii, bowiem duża część osób z dodatnim wynikiem jest bezobjawowych, inni mają szczątkowe elementy wirusa i nie stanowią dużego zagrożenia dla otoczenia. Wyjaśnia, dlaczego dzieci musiały wrócić do szkół i ile środków wydano dotąd na walkę z COVID-19. Obecnie, inaczej niż w pierwszym okresie pandemii, tak jak inne państwa, nie stawiamy szczelnej tamy przed koronawirusem, ale staramy się w pełni zarządzać ryzykiem z nim związanym - zaznaczył szef MZ.
Minister Niedzielski został zapytany, co jest na liście jego priorytetów? Oprócz przebudowy struktury.
"Obszarem priorytetowym jest dla mnie profilaktyka, w której jest wiele do zrobienia. Zarówno jeśli chodzi o profilaktykę miękką, jak i twardą. Jeśli chodzi o tę pierwszą, to kryje się w niej edukacja, kształtowanie postaw, promowanie aktywności, zdrowego trybu życia. W drugim obszarze są m.in. programy zdrowotne. Profilaktyka może nie rodzi od razu wielkich rezultatów i nie spowoduje, że z dnia na dzień zmniejszymy populacyjne ryzyko zachorowań, ale w gruncie rzeczy to jest coś, co owocuje w przyszłości kondycją zdrowotną Polaków"
- tłumaczył.
Oczywiście, szef resortu zdrowia był pytany także o bieżącą sytuację, zwłaszcza związaną z walką z koronawirusem.
"Środki na walkę z epidemią są zagwarantowane w funduszu covidowym prowadzonym przez BGK. My z tego funduszu wzięliśmy dotychczas, sumując MZ i NFZ, w granicach 4,8 mld zł" - wyjaśnił minister Niedzielski. - "Warto zauważyć, że posługiwanie się liczbą zakażonych nie mówi nam w pełni o tempie rozwoju pandemii. Mamy coraz więcej wskazań ekspertów, epidemiologów, o tym że czułość testów PCR-owych jest bardzo wysoka i wskazują one często jako dodatnie, osoby, które przestały już zakażać, a ich organizm jest w trakcie wydalania pozostałości wirusa. O tym mówią też najnowsze doniesienia literatury naukowej. Ta wiedza pozwala podejmować nieco odważniejsze decyzje w zarządzaniu pandemią. Badania pokazują, że na 10. dzień od pozytywnego wyniku testu, pacjent praktycznie nie zaraża i nie ma potrzeby dalszej jego izolacji. Obecnie inaczej niż w pierwszym okresie pandemii, tak jak inne państwa, nie stawiamy szczelnej tamy przed koronawirusem, ale staramy się w pełni zarządzać ryzykiem z nim związanym.
"Czy wysłanie dzieci 1 września do szkoły to też świadome, odważne zarządzanie ryzykiem?" - padło pytanie.
"Zwracam uwagę, że my musimy obecnie zarządzać ryzykiem na wielu polach i weryfikować, gdzie to ryzyko jest większe. Nie ma na dziś przesłanek, które wskazywałyby na możliwość szerokiego zakażania w szkołach. Będziemy tę sytuację obserwować w najbliższych tygodniach i na bieżąco oceniać charakter ryzyka. Ale decyzja o wydłużeniu okresu, kiedy dzieci nie idą do szkoły oznacza koszty – z jednej strony w sferze gospodarczej, ale z drugiej, tej ważniejszej, jest to koszt kondycji psychicznej dzieci i młodzieży"
- stwierdził minister zdrowia.
"Tydzień temu miałem spotkanie z prof. Zbigniewem Izdebskim, który przedstawił wyniki badań, które wyraźnie pokazują negatywny wpływ izolacji i odosobnienia na młodych ludzi. Jest on odwrotnie proporcjonalny do wieku, najgorsze konsekwencje - m.in. stany depresyjne związane z odłączeniem od grupy rówieśniczej, zaburzenia rozwoju z tym związane - widać u dzieci w fazie dojrzewania" - dodał Niedzielski. - "Oceniamy ryzyko. Jak pokazuje nam dotychczasowe doświadczenie dzieci zakażają się dużo rzadziej niż dorośli i jednocześnie często te zakażenia są bezobjawowe. Z pewnością zyskiem jest to, że przywracamy pewną normalność, w tym w sferze psychiki. Nie wyważamy otwartych drzwi, inne kraje też poszyły tą drogą.
Padła też ważna deklaracja.
"Mierzenie zysków i strat to jeden element strategii zarządzania ryzykiem związanym z epidemią. Drugi ważny element to fakt, że jest to strategia typu "smart". Na podstawie konkretnych, identyfikowalnych wskaźników, z jakim mamy do czynienia, dobieramy środki zaradcze. Działamy punktowo – dobierając siłę, skalę i natężenie celowanych środków. Podstawą jest mapa stref na poziomie powiatów. Decyzje o obostrzeniach są różnicowane. Nie przewiduję możliwości drugiego lockdownu. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym mielibyśmy do czynienia z ponownym zamknięciem całego kraju. Mogą oczywiście znaleźć się regiony, które będą – jak obecnie - mieć większe obostrzenia, ale zdecydowanie lockdown w skali kraju nie będzie miał miejsca.
Wszystkie badania pokazują, iż ewolucja wirusa powoduje, że jest on coraz mniej zjadliwy. Jeżeli widzimy wzrost zachorowań na poziomie 700 zakażeń, a zajętych łóżek w szpitalu przybywa nam 10 czy 15, a liczba osób pod respiratorami utrzymuje się na stałym, niskim poziomie, to jest to argument przemawiający przeciw lockdownowi" - stwierdził minister Niedzielski.